Galapagos - spełnione marzenie Galapagos to kraina marzeń. „Żeglowanie wśród wysp Galapagos” było tak naprawdę przemieszczaniem się motorem i dużą łodzią. Ten rodzaj podróżowania pomniejszał romantykę obcowania z duchem Darwina, ale pozwolił mi przebywać wśród przyrody i rozwijać myśli o ewolucji. Było nas w łodzi szesnaście osób. Dobre jedzenie i oszałamiające otoczenie, żadnych trosk, tylko radość w sercu. Gdybym była zwykłą turystką, chłonęłabym tylko informacje przygotowane przez przewodnika, ale ja nawiązałam współpracę z tamtejszym Instytutem Carls Darwin. Udało mi się spotkać panią dyrektor, która oprowadziła mnie po Instytucie i po Galapagos Parku Narodowym. Dostałam publikację opisującą działalność Wydziału Botanicznego. Ujęte są w niej są cele i osiągnięcia botaników z Galapagos aż do 2003 roku. Pracami kieruje teraz dr Alan Tye. To z nim będę rozwiązywać problemy fitochemii. Zespół botaniczny, działający prawie od 40 lat miał od kilku do 35 pracowników, w tym studentów piszących prace magisterskie i doktorskie oraz pracowników terenowych botanicznych. Pomagają im wolontariusze i fundacja. Fundacja jak większość społecznych fundacji boryka się z trudnościami finansowymi, potrzebuje pieniędzy i pomocy na kontynuowanie dwóch głównych zadań: ochronę zagrożonych gatunków roślinnych i zwierzęcych oraz usuwanie gatunków obcych, wprowadzonych niedawno. Niesamowity jest fakt, że liczba przywleczonych (bezwiednie albo w celach hodowlanych) gatunków roślin sięga 600 i przewyższa już liczbę gatunków, które zastał tu Darwin.
W inwentaryzację wszystkich gatunków rodzimych i obcych na większości wysp włożono wiele trudu. Przez 3 mln lat, czyli od wybuchu wulkanu na wulkanicznej skale pojawiło się stopniowo wiele gatunków i ewoluowało, aż ilość ustaliła się na poziomie ok. 500. Wiele spośród nich to gatunki endemiczne, czyli występujące tylko tutaj.
Przypomnę, że Polsce w gatunkiem endemicznym jest np. modrzew ojcowski.
Ze zdumieniem oglądałam drzewa mangrowe i olbrzymie opuncje, które rosną na czystej skale magmowej, rozpadającej się na duże bloki. Te drzewiaste kaktusy, które normalnie są płaskimi krążkami w doniczkach i rosną w Meksyku, tu wyglądają inaczej. Kilka pierwszych krążków pozbawionych zostało kolców i zamieniło się w klocki (dropsy) z pokrywającą je korą w celu ochrony przed żółwiami. Podobno jest to jedyne wytłumaczenie. Gdybym to ja była kaktusem, wolałabym mieć dłuższe i mocniejsze kolce. Ale ewolucja jest ewolucją…
Szokujące jest, że zwierzęta na Galapagos nie boją się ludzi. Lwy morskie, jaszczurki płochliwe, iguany, żółwie, a nawet ptaki po prostu nas ignorowały. Traktowały turystów jak przechodzące inne zwierzęta, niegroźne dla nich. Uświadomiłam sobie, że to ludzkie zachowanie, a głównie to, że tutaj nikt na nikogo nie poluje, spowodowało, iż zwierzęta nas się nie boją. To bardzo przyjemne uczucie, gdy widzimy, iż zwierzęta ufają człowiekowi. A na Galapagos nie ma przed kim uciekać. I życie pozbawione jest stresu. Zwierzęta, podobnie jak człowiek mogą być zdrowsze, gdy żyją w mniejszym stresie. Wszystko można przewidzieć i wszystko toczy się według ustalonego rytmu – dzień i noc na równiku trwają po 12 godzin. Spać idzie się o godzinie 6 wieczorem i wstaje o 6 rano, co daje spokojny regularny tryb życia.
Stacja Doświadczalna Karola Darwina ma dużo osiągnięć i jak zwykle bywa rozwiązanie jednego problemu powoduje pojawienie się kilku następnych. Plany więc na bieżąco muszą być dostosowywane do pojawiających się nowych pytań.
Za sukces uważam odkrywanie gatunków, które uznane zostały za wymarłe. Tak było na przykład z endemicznym gatunkiem lnu, który pomimo poszukiwań nie był spotykany od 25 lat i nagle, w mało dostępnej części wyspy, przy szczegółowej inwentaryzacji szczęśliwie udało się znaleźć kilka roślinek. To wspaniała roślina towarzysząca ewolucji człowieka od bardzo dawna. Podejrzewam, że razem z bogatymi w tłuszcze wodnymi organizmami pomogła człowiekowi budować większy mózg. Len zawiera 57 proc. kwasów tłuszczowych omega3 i jest to najwyższy wskaźnik wśród produktów spożywanych przez człowieka. Dla przykładu oliwa z oliwek ma 1 proc. tych kwasów. Len ponadto zawiera 28 proc. białka 13 proc. błonnika, witaminy, minerały i antyrakowe lignany, które jako naturalne produkty w lnie są od 30 lat tematem badań profesor Lillian Thompson z Wydzialu Żywienia Akademii Medycznej Uniwersytetu w Toronto.
Kwasy omega3, i to obecne w 57 proc. są tak ważne, bo są to bardzo potrzebne kwasy tłuszczowe, których komórki ludzkie samodzielnie nie produkują i możemy je otrzymać jedynie z pożywieniem. Przy okazji rada - jedzmy len, szczególnie panie zagrożone rakiem piersi (a szczególnie te, u których chorował ktoś z bliskiej rodziny). W leczeniu tej choroby stosowany jest Tamoksyfen (związek farmaceutyczny antyrakowy). Jest to zmodyfikowana pochodna jednego z 9 lignanów obecnych w lnie. Profesor Thompson przez ponad 10 lat podawała jednej grupie swoich pielęgniarek codziennie bułeczkę z lnem, a grupa kontrolna nie dostawała lnu. Po tym czasie statystyczne badania wykazały, że panie z grupy dostającej len miały o koło 30 proc. mniej przypadków raka piersi. Jest to wielkie osiągnięcie. Len przed spożyciem musi być zmielony, rozgryziony lub podkiełkowany, gdyż łupina nasienna jest tak mocna, że nasze soki żołądkowe jej nie trawią i organizm nie ma dostępu do omega3 kwasów tłuszczowych. Piszę o tym przy okazji znalezionego lnu na Galapagos, gdyż musimy powracać do naturalnego jedzenia.
Len jedzono na statkach Fenicjan, którzy podróżowali po Morzu Śródziemnym, a następnie po opłynięciu Hiszpanii dotarli do Bałtyku i z plemionami zamieszkującymi ziemie polskie dokonywali wymiany lnianych tkanin na bursztyn. Działo się to 1500 lat przed naszą erą i len był ich pożywieniem, gdyż przez 12 lat nasiona lnu są żywe bez lodówek, nie pleśnieją jak inne zboża.
Ten endemiczny gatunek z Galapagos pozwoli może porównać pulę genów w nim z pulą zawartą w lnie polskim. Mam nadzieję, że nie zostanie zjedzony przez kozy, które zrobiły największe spustoszenie. Kozy, osły, szczury to gatunki, które muszą z Galapagos zostać usunięte i takie działania podjęto już w 2003 roku. Z inwazyjnych roślin, czyli chwastów, najgroźniejsze są te ładnie kwitnące, które jako krzewy lub drzewa sadzone są przy domach i cmentarzach. Oleander – Bougenvilla mała, roślina kwitnąca na czerwono, trafnie nazwana przekleństwem Indii jest aktualnie na tych wyspach tępiona. Najtrudniej chyba wyplenić dwa gatunki jeżyn, bo rosną bardzo gęsto do wysokości 3 m i mają kolce
Kiedy spróbowałam podsumować mój pobyt na Galapagos zrozumiałam, jak wielkie zmiany wprowadził współcześnie człowiek. Trzy miliony lat spowodowały ewolucję 500 gatunków roślin a człowiek w błyskawicznym tempie zachwiał tę budowaną tak długo równowagę. Człowiek zbyt często psuje środowisko, w którym żyje.
Nowe substancje, które człowiek produkuje w fabrykach, i które nie powstają w sposób naturalny, traktowane są przez nasz system immunologiczny jako alergeny. Na Galapagos otrzymałam lekcję naturalizmu.
Artykuł ten został opublikowany w miesięczniku LOP "Przyroda Polska" w lipcu 2005 roku
Alicja Zobel |