Salon Polski w Tatrach - Festyn Kultury Góralskiej Piętnaście wydarzeń w trzy dni. Esencja treści, klimatów, niepowtarzalnej atmosfery. Wszyscy w skupieniu słuchają, wypatrują słów jak dawno widzianego gościa. Krajobrazy zapamiętane z przeszłości i zupełnie nowe, odnalezione podczas wspólnego wsłuchiwania się we wspaniałe opowieści uczestników kolejnego Salonu Polskiego. Podczas Festynu Kultury Góralskiej, od piątku do niedzieli 13-15 sierpnia, mieliśmy możliwość doświadczenia czegoś, co wydarza się niezmiernie rzadko. Do odległego często o setki kilometrów od swego miejsca zamieszkania górskiego miasteczka przyjeżdża grupa ludzi, aby porozmawiać o rzeczach ważnych, zająć się sprawami ducha, pomijanymi przez komercyjny świat, ale bardzo nam wszystkim potrzebnymi.
W takiej oto atmosferze zaistniał dwunasty już z kolei Salon Polski, którego gospodarzem jest dr Jan Sęk*. "Przyroda Polska" sprawowała patronat medialny, a redaktor naczelny był organizatorem trzech punktów programu, związanych z ochroną przyrody.
Głównym motywem tego "górskiego" Salonu była rodzima kultura i natura, wskazanie na konieczność ochrony obu wartości oraz swojszczyzna, pojmowana jako wierność własnej tożsamości i tradycji, temu co nasze i nam bliskie.
Otwarcie Festynu Kultury Góralskiej dokonało się na przyzbie domu Wojciecha Gąsienicy Byrcyna i jego żony Bożeny. Rodzinna gawęda "Swoi i bliscy" w wykonaniu gospodarza domu i jego sióstr zrobiła duże wrażenie. Pan Wojciech, na zmianę z siostrami czytał wiersze swego ojca, Stanisława Gąsienicy Byrcyna, i swoje opowiadania.
Gąsienicowie to niezwykli ludzie. Jak mówi Zbigniew Święch, autor książek popularyzujących historię, mają nieprawdopodobnie cienką skórę i nadwrażliwość, lubią im się zapocić oczy.
"Hołd", "Juhasko miłość", "Drozd" - te trzy wiersze Stanisława Gąsienicy Byrcyna otworzyły przed nami świat góralskiej wrażliwości, pozwoliły dostrzec piękno przyrody, zrozumieć wewnętrzne przeżycia człowieka obcującego z naturą, nieugiętą wiarę w Boga, patriotyzm, umiłowanie dziedziny, na której urodziło się i żyje piąte już pokolenie Gąsieniców.
W pobliżu domu pana Wojciecha stoi rodzinny dom z 1820 roku, gdzie w jednej izbie przychodziły na świat kolejne pokolenia...
- Był czas, że szło umieranie i nie było jak przeżyć - mówił pan Wojciech. Pod koniec I wojny umarli wszyscy, poza ojcem, którego ocalił krewny. - Był głód, trzeba było decydować, kto poje, a kto nie. Ludzie sami odprowadzali swoich do nieba - wspominał.
Najbardziej zdeterminowani szli w świat szukać ratunku. Bywało, znajdowali go za granicą, wielu górali wyemigrowało za ocean.
Opowiadania gospodarza są świadectwem miłości do przyrody, skrawka ziemi, na której przyszło żyć jemu i jego rodzinie, zachwytów nad urodą natury i refleksji nad marnym losem człowieka.
A kiedy czytają wiersz o "Redykołkach dla taty" (ozdobne oscypki), płaczą na zmianę - brat i siostra. Bo stanęło im przed oczyma dawne życie, kiedy byli jeszcze rodzice i Gładkie było dla nich całym światem. I choć ciężko bywało, to jednak miłość do przyrody, miejsca ukochanego przeważyła i pozostali na tym skrawku rodzinnej ziemi.
Uzupełnieniem wierszy i opowiadań była gra dudziarza Piotra Hazy i opowiadania żony gospodarza - Bożeny o jej malarstwie.
A także regionalne potrawy: żyntyca, moskoliki, napój z limby, bunc, ser biały, oscypek.
Bożena Gąsienica Byrcyn opowiedziała o swoich portretach (namalowała m.in. bohaterów "Historii filozofii po góralsku" Józefa Tischnera) i obrazach (pejzaże Tatr) oraz gobelinach. Mówiła też o portretach krewnych, których namalowała około 150.
Tego samego dnia w willi Koliba Zbigniew Święch opowiadał o twórczości Eweliny Pęksowej, "największej ludowej malarki na szkle w dziejach świata". Opowiadał pięknie i od serca, gdyż ma dar uświadamiania twórcom, że wnoszą wartości, o których nawet nie wiedzą. "Pani Lili", jak ją nazywa zaczynała od pamiątkarstwa, w 1968 roku, a dziś jej prace znane są na całym świecie.
- Codziennie rano budzi się i widzi Giewont oraz swój ogród - drugie dzieło sztuki - opowiadał Zbigniew Święch. - Dostała niezwykłych skrzydeł, umiała słuchać mądrych doradców.
- To bohaterstwo, codziennie zasiadać do pracy, wprawiać się w trans twórczy - podkreślił.
W takim oto towarzystwie miałam okazję opowiedzieć o Polskiej Niezapominajce oraz o programie "Niezapominajka znakiem naszej postawy wobec przyrody i zrównoważonego rozwoju". Moja opowieść nawiązywała również do opowiadania ks. Józefa Tischnera o źródle, które przeczytała aktorka z Rabki Irena Józefiak. Aleksandra Siwołowska przygotowała oprawę muzyczną - zagrała na gitarze i zaśpiewała kilka własnych utworów.
W sobotę w Szkole na Harendzie odbyła się, przygotowana przez Ligę Ochrony Przyrody dyskusja panelowa pt. "Swoim i naszym dzieciom". Jerzy Zembrzuski, przewodniczący Rady Obszarów Chronionych Zarządu Głównego LOP opowiedział o urodzie Tatr oraz o zagrożeniach jakie wnosi obecność człowieka w tym zakątku Polski. W ostatnich dziesięcioleciach dzieją się w Tatrach rzeczy, z którymi przyrodnikom trudno się pogodzić. Obniżyła się grań z Kasprowego do Świnicy, "skałę na butach wynoszą turyści". - Dawniej po górach chodziło się ścieżkami, dzisiaj są tam wydeptane arterie - mówił Jerzy Zembrzuski. - Trzeba naszego zrozumienia i serca. Oddajmy swoje serce Tatrom - apelował.
- Kultura Tatr powstawała łącznie z tymi górami - mówił pan Jerzy w nawiązaniu do spotkania u rodziny Byrcynów.
- Edukacja środowiskowa to nasza nadzieja - mówił drugi bohater spotkania - Tadeusz Ogorzałek, przewodniczący Rady Edukacji Środowiskowej ZG LOP. Ubolewał, że nie ma ogólnopolskiej strategii edukacji w przyjaźni dla środowiska. - Ludzie chcieliby coś zrobić, ale nie wiedzą co i jak - podkreślił.
Pan Tadeusz wspólnie z żoną Barbarą podzielili się z uczestnikami spotkania swoimi doświadczeniami z zakresu metodyki edukacji.
Tuż po panelu Zbigniew Dmitroca - poeta z Lublina przedstawił teatrzyk walizkowy. Z wysłużonej walizki wyjmował wyczarowane z drewna zwierzątka i o każdym mówił swój wiersz.
Panelowi towarzyszyła wystawa prac plastycznych pt. "Z tej i z tamtej strony Tatr". Ekspozycję tworzyło 6 XIX-wiecznych litografii autorstwa Bogusza Zygmunta Strączyńskiego (poeta i rysownik). Można też było obejrzeć rycinę zamieszczoną w dziele Stanisława Staszica "O ziemiorództwie Karpatów i (...) innych gór" z 1815 roku. Autorem ryciny jest Jan Zachariasz Frey (malarz i rysownik Adama Czartoryskiego). - Przywiozłem te prace, żeby uczestnicy Salonu zobaczyli, jak wyglądały góry i ich mieszkańcy zanim wybuchła ta cała góralszczyzna (stało się to w ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku) - mówi Jan Sęk. Wieczorem w Miejskiej Galerii Sztuki w Zakopanem przy ulicy Krupówki 41 uczestnicy Salonu Polskiego wysłuchali koncertu Tatrzańskiej Orkiestry Klimatycznej pod batutą Agnieszki Kreiner. Jest to orkiestra kameralna, powstała wiosną br, w jej skład wchodzą mieszkańcy Zakopanego i Podhala. Nazwą nawiązuje do dawnych tradycji Zakopanego jako uzdrowiska. Repertuar Orkiestry obejmuje muzykę popularną. Dyrygentem jest Agnieszka Kreiner, koncertmistrzem Janusz Miryński.
Po koncercie o historycznych odkryciach opowiadał "Reporter przeszłości" Zbigniew Święch, członek ekskluzywnego Klubu Odkrywców. Wiersze dla dzieci czytała Magdalena Emilianowicz.
W foyer Galerii goście oglądali wystawę rysunków Andrzeja Kota "Kot w górach" przywiezioną z Lublina. Część prac miała charakter satyryczny, część retrospektywny. W niedzielę po mszy w kościele Księży Salwatorianów Salon rozgościł się w Galerii Sztuki W. J. Kulczyckich przy ulicy Koziniec 8. Senator Franciszek Bachleda - Księdzularz, współorganizator Festynu Kultury Góralskiej opowiedział o Tatrzańskim Ośrodku Swojszczyzny.
Pan senator zaskoczył zebranych trzy razy: Pierwszy - kiedy zaśpiewał psalm w gwarze góralskiej (sam go przetłumaczył), drugi - kiedy zatańczył, a trzeci, kiedy zaśpiewał kilka góralskich piosenek.
Uczestnicy spotkania wysłuchali gawędy dr. Jana Sęka o pieśni "Góralu, czy ci nie żal", którą górale wędrujący za pracą wywieźli za Wielką Wodę i tam przemieniła się w pieśń kościelną.
Festyn zakończył występ Anny Chowaniec - Rybki. Pieśń "Góralu, czy ci nie żal" była ostatnim akcentem spotkania.
* Dotychczas zorganizowano 12 spotkań Salonu Polskiego. Każdemu towarzyszyła oprawa muzyczna oraz "monidło" - specjalnie namalowany obraz związany z osobą, której "Salon" został poświęcony. Wszystkim salonom towarzyszy też niskonakładowe - jedynie dla zaproszonych gości - wydawnictwo, w którym znajdują się informacje o twórczości bohatera salonu i o nim samym. Dotychczas były to: 30 marca 2001 Juliana Kawalca "Słoń", 14 maja 2001 Jerzego Pietrkiewicza "Małe ojczyzny na mapie czasu", 26 listopada 2001 Kazimierza Kupiszewskiego "Moja wojaczka", 15 kwietnia 2002 Mieczysława Paszkiewicza "Bracia mniejsi wirtualni", 2 grudnia 2002 Adama Zielińskiego "Moje sześć groszy", 21 lutego 2003 Dariusza Bitnera "Proszę", 27 października 2003 Wiesława Myśliwskiego "Kres kultury chłopskiej", 30 listopada 2003 Stanisławy Zawiszanki "Łabędzi krzyk", 18 maja 2004 Stanisława Piskora "Antycypacje", 28 czerwca 2004 Jana Twardowskiego "Odszukany w cieniu". W najbliższym czasie ukaże się publikacja Festyn Kultury Góralskiej 13-15 sierpnia, Zakopane.
Artykuł był opublikowany w miesięczniku LOP "Przyroda Polska" we wrześniu 2004 roku
Walentyna Rakiel-Czarnecka |