Przemysłowa presja Wokół Przedsiębiorstwa Lasy Państwowe atmosfera się zagęszcza. Pod adresem leśników padają oskarżenia o sabotaż, niczym w latach 50.... A to dlatego, że bronią lasów przed nadmierną eksploatacją. Problem dotyczy nas wszystkich, gdyż las jest dobrem ogólnonarodowym, przynależnym każdemu Polakowi. Lasy Państwowe pozyskują 55-60 proc. rocznego przyrostu masy drewna, dlatego zasobność drzewostanów wzrasta. Problemem staje się presja przemysłu drzewnego na zwiększenie tej ilości.
Pierwsze uderzenie nastąpiło jesienią 2003 roku. Wzrost popytu na drewno zaskoczył nie tylko leśników. Przedstawiciele przemysłu drzewnego uruchomili lobby, które wywierało presję na Lasy Państwowe, aby zwiększyły ilość pozyskiwanego drewna.
Psychologiczny popyt
- Był to popyt psychologiczny - mówi Waldemar Tomkiewicz, szef PR w Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych. - Przemysł uświadomił sobie, że wraz z integracją z Unią podatek VAT na drewno wzrośnie aż o 15 proc. Drugim powodem był wzrost eksportu wyrobów drewnianych.
Lobby przemysłu drzewnego było tak silne, że Lasy w końcu się ugięły i zwiększyły o 1,3 mln m sześc. ilość wycinanego drewna. Sytuacja powtórzyła się w tym roku. Już wiosną przemysł drzewny ruszył do natarcia. Wytoczono ciężkie argumenty Również w prasie:
- Pisano, że jeśli producentom zabraknie drewna skarb państwa zmniejszy dochody i powstanie dziura w budżecie - przytacza argumenty lobbystów Waldemar Tomkiewicz. Drugi argument w tej walce dotyczy ilości wycinanych drzew. Zgodnie z umową społeczną, jaką zawarto przed wejściem w życie ustawy o lasach w 1991 roku, jest powszechna zgoda na pozyskiwanie 60 proc. rocznego przyrostu masy drzewnej. Ci, którym drewno jest potrzebne do produkcji krzyczą, że za mało wycinamy. Swój krzyk wspierają przykładami z zagranicy. - W Estonii wycinają nawet powyżej 100 proc. przyrostu masy, ale czy to znaczy, że mamy brać z nich przykład? - pytał podczas czerwcowej dyskusji w "Rzeczpospolitej" Janusz Dawidziuk, generalny dyrektor Lasów Państwowych.
Wielofunkcyjność lasów
Obecna na spotkaniu w "Rzeczpospolitej", ówczesny Główny Konserwator Przyrody, profesor Ewa Simonides, zwróciła uwagę na rolę lasów. - Są głównym producentem tlenu, ponadto od nich zależy retencja, co w sytuacji deficytu wody w Polsce ma ogromne znacznie. Nie możemy też zapominać, że 75 proc. zwierząt żyje w lasach. Ewa Simonides powiedziała, że prawdziwy las rozwija się od 400 do 600 lat i decyzje dotyczące jego losu nie mogą być pochopne. Wojna, popełnione błędy związane z monokulturą sosny, pożary, huragany - w znacznym stopniu zniszczyły lasy. Nietypowe zjawiska klimatyczne na całym świecie spowodowane są nadmiernym wycinaniem lasów - uświadamiała. Apelowała o rozsądek. Nie dotarło to jednak do przemysłu drzewnego.
Leśnicy tłumaczą, że pozyskanie drewna jest dopiero na czwartym miejscu wśród priorytetów, jakie zapisano w ustawie o lasach. Na pierwszym jest zapewnienie trwałości lasów i korzystnego wpływu na warunki życia człowieka. Na kolejnych miejscach znalazło się zachowanie różnorodności biologicznej i wpływu na retencje. Las spełnia też niezwykle ważne funkcje społeczne, edukacyjne, rekreacyjne, wypoczynkowe.
Zgodnie z ustawą o lasach z 1991 roku 10-letni plan urządzania lasu dla 430 nadleśnictw (jednostek podstawowych LP) w całym kraju tworzy niezależna jednostka - Biuro Urządzania Lasu. W planie jest określona wielkość pozyskania drewna. Plan jest tworzony zgodnie z instrukcją urządzania lasu i zatwierdzany przez ministra środowiska. Stanowi przepis prawny i jego złamanie grozi odpowiedzialnością karną.
Każda zmiana oznacza naruszenie planu: jeśli w tym roku zwiększymy ilość pozyskiwanego drewna, w następnych latach musimy wyrównać ten deficyt.
Pozyskanie 60 proc. przyrostów ustalił sztab specjalistów, ekspertów oraz ekologów i zostało to zaakceptowane przez społeczeństwo, ale jest krytykowane przez przemysł - mówi Janusz Zaleski, wicedyrektor Generalnej Dyrekcji LP. - W tym roku znów ulegliśmy presji i zwiększyliśmy o 1,5 mln m sześc. ilość pozyskiwanego drewna. Zbliżamy się do 70 proc. To oznacza, że w 2005 roku będziemy musieli ciąć o tyle mniej. Dyrektor podkreśla, że jest to drugi taki przypadek w powojennej historii Polski. W latach 1949 - 53 KC PZPR oraz Komisja Planowania zmusili leśników do zwiększenia ilości pozyskanego drewna. Ci, którzy sprzeciwiali się nadmiernej eksploatacji lasów, byli traktowani jako wrogowie ludu. Niewykonanie wyśrubowanego planu uznawane było za sabotaż.
Drewna wciąż za mało
Biuro Urządzania Lasu, tworząc plan pozyskania drewna ustala dokładną wielkość drewna, jaką można w danym roku wywieźć z lasu, tą ilość nazywa się etatem. W tym roku wynosi 27 mln m sześc. Według przedstawicieli przemysłu na rynku brakuje jeszcze 3 mln m sześc. - We wszystkich nadleśnictwach przeprowadzony został remanent i te 1,5 mln m sześc., o które zwiększyliśmy wycinkę to wszystko, co jest możliwe - objaśnia Waldemar Tomkiewicz. Nasz rozmówca przypomina, że z roku na rok zwiększa się wielkość etatu, gdyż co roku wzrasta zasobność lasów. Od czasów II wojny zasoby leśne w Lasach Państwowych wzrosły dwa i pół raza. W tym czasie zalesiono ponad 2 mln ha gruntów, które wypadły z działalności rolniczej. Lesistość została zwiększona z 21 proc. w roku 1945 do ponad 28,5 proc. obecnie.
Wraz ze wzrostem lesistości i zasobności lasów owe 60 proc. stanowi coraz większą ilość drewna: im większy jest przyrost, tym większy etat.
W latach 90. te 60 proc. rocznego przyrostu masy wynosiło 17 - 18 mln m sześc. drewna. Dzisiaj pozyskujemy o 10 mln m sześc. drewna więcej. - W roku 2002 wycięliśmy około 25 mln m sześc. i to drewno nie zostało w pełni wykorzystane - wspomina Waldemar Tomkiewicz. Podobnie na początku 2003 roku. Dopiero po wrześniu koniunktura nagle się zmieniła.
- Wiele razy informowaliśmy, że nie jesteśmy w stanie zaspokoić tak dużego popytu na drewno - objaśnia Waldemar Tomkiewicz. - Popyt ten nie jest zgodny z rytmem lasu. Koniunktura w przemyśle drzewnym jest zmienna, tymczasem las nie lubi gwałtownych zmian. Nie spotkaliśmy się jednak ze zrozumieniem.
Na początku roku leśnicy negocjują cenę drewna z przedstawicielami przemysłu drzewnego. Tegoroczna cena, mimo wzrostu popytu, zwiększyła się o 7 proc. - Mamy podpisane wieloletnie umowy z odbiorcami i sprzedajemy drewno po ustalonych cenach - mówi Waldemar Tomkiewicz. - Część drewna idzie jednak na przetargi i tam ceny są windowane do niebotycznych rozmiarów. W rezultacie kontrahenci, którzy podbili wysoką cenę nie wywiązują się z płatności.
Czas na dyskusję
W istocie rzeczy poziom pozyskania drewna ustala się na podstawie konsensusu. Z jednej strony występuje minister środowiska, reprezentujący formalnego właściciela lasów - Skarb Państwa, z drugiej - szeroko rozumiany odbiorca drewna - przemysł drzewny, a z trzeciej - organizacje ekologiczne i przyrodnicze. W tym roku Lasy obchodzą jubileusz 80-lecia. Przez cały czas leśnicy stali na straży ustanowionego limitu pozyskania drewna. Gwałtowny popyt na drewno, jaki odnotowano w 2003 roku i obecnie oznacza, że Podlasie – jedna z części tzw. Ściany Wschodniej, jeszcze niedawno skazanej na powolne zamieranie - budzi się, odnajduje swoją tożsamość i na swym „starym, zdrowym korzeniu” buduje swoje dziś i jutro. Nowe widać nie tylko po starych chatach, odzyskujących swój dawny blask. Pomalowane okiennice, ornamenty roślinne, pieczołowicie naniesione na ściany budynku to jeden rodzaj znaków „nowego”. Drugim są nowe budynki, wkomponowane w starą architekturę, zbudowane często z wykorzystaniem elementów ze starych obiektów. W jednych i drugich pojawili się turyści, spragnieni kontaktu z naturą, autentycznych doznań, ożywczego smaku tradycji oraz dziedzictwa kulturalnego i kulinarnego. Trzecim znakiem „nowego” są działania podejmowane w ramach ZPP. Jednym z najnowszych programów rozwoju, wyrosłym w duchu Zielonych Płuc jest program rozwoju regionalnego „Żubr”. Podobnie jak inne projekty, których pojawia się coraz więcej – otwiera nowe pola aktywności.
Kraina baśni i legend
Wyjazd w ten region to wyprawa w krainę baśni, legendy, rzeczywistości nie do końca wyjaśnionej i określonej. Ta ziemia to nie tylko puszcze, ale także ludzie tworzący niepowtarzalną mieszankę różnorodności kultur, języków, zwyczajów. To tutaj, w środowisko polsko – białoruskie wtopili się Tatarzy i Żydzi, a także Niemcy. Ludzie są bogactwem tej ziemi. Jak sami mówią tolerancja tutaj to normalność. Przed każdym domem stoi ławeczka, na której wypada się przysiąść i porozmawiać. Tak pogłębiają się więzi.
Przyroda i ludzie są ze sobą powiązani milionami nici. Te związki, silne w przeszłości, tworzą się także dzisiaj.
Jednym z takich przykładów może być działalność nadleśniczego Waldemara Sieradzkiego, który po przeprowadzce z Nadleśnictwa Browsk do Nadleśnictwa Krynki zamierza tam postawić kapliczkę świętemu Eustachemu, patronowi myśliwych, pomnik Lasowida (zwanego także Światodwidem), a dzień poprzedzający Noc Kupały nazwać Dniem Zimorodka (ptak ten jest symbolem Nadleśnictwa Krynki). Pan nadleśniczy odkrył także, że w rejonie Krynek przed wiekami osiedlił się diabeł Kuwas. Czym się wyróżnia spośród innych podlaskich diabłów (takich jak Werbowaty, Gmyr, Łozowy czy Hregor)? Aby się o tym dowiedzieć, trzeba odwiedzić Krynki...
W gnieździe proroka Ilii
W atmosferę magii i mitów wpisuje się legenda o Eliaszu Klimowiczu, proroku z Wierszalina. Ni stąd, ni zowąd w latach 20 i 30 XX wieku pojawiło się na tych terenach stado cudotwórców i uzdrowicieli, samozwańczych Mesjaszy i fałszywych carów Mikołajów, którzy rzekomo cudem wymknęli się bolszewikom. Doszło wówczas do niemal całkowitego paraliżu władzy cerkwi prawosławnej, bo też ludek podlaski wziął sprawy sakralne we własne ręce, sam zaczął się troszczyć o zbawienie dusz własnych i cudzych. Najsłynniejszą figurą, jaka wyłoniła się z tamtego religijnego zamętu, był niejaki Eliasz Klimowicz, szerzej znany jako prorok Ilia. Ten prosty niepiśmienny chłop ze wsi Grzybowszczyzna zaczął wznosić wraz ze swymi wyznawcami Nowe Jeruzalem, czyli osadę Wierszalin. Setkami ściągali do niego mieszkańcy Ziemi Bielskiej, Nowogródczyzny i Wołynia. Zjeżdżali do niego ci, co wierzyli w uzdrawiającą moc Eliasza. Ilja Klimowicz, który zamierzał stworzyć stolicę nowego świata – stał się symbolem ludowej, kresowej religijności.
Zbudował świątynię ze składek miejscowej ludności, Jego nazwisko i idee odkrył dla mas Włodzimierz Pawluczuk, etnograf, profesor Uniwersytetu Białostockiego. Prorokiem zainteresowali się również artyści – Tadeusz Słobodzianek napisał dramat i wyreżyserował go w Teatrze Telewizji, powstał film. Z legendy czerpały również teatry – Gardzieniec i Wierszalin. Pośrednim pokłosiem całej sprawy jest, między innymi, działające dotąd Towarzystwo Wierszalin.
Do dzisiaj zachowały się dwie chaty, stodoła i obora, w których mieszkał prorok Ilja. W pobliżu, na wzgórzu można obejrzeć fundament pod cerkiew, której prorok nie zdążył zbudować. Po wybuchu wojny wieść o nim zaginęła – albo został zabity albo wywieziony na Sybir. Pieczę nad tym miejscem objęło Nadleśnictwo Krynki.
Ludzie solą tej ziemi
Na Podlasiu, jeśli się ma takie szczęście, jak dziennikarze z Klubu EKOS można spotkać tak interesujące osoby jak Sokrat Janowicz, który żyje na ziemi swoich pradziadów – na rubieży RP, gdzie kończy się świat. Absolwent filologii polskiej, dziennikarza, pisarz, współzałożyciel Białoruskiego Stowarzyszenia Literackiego „Białowieża”. Uczestniczył w powołaniu w 1990 r. Białoruskiego Zjednoczenia Demokratycznego. W 1994 r. powrócił z Białegostoku do rodzinnego domu w Krynkach.
Tak pięknie o tej miejscowości, mającej ponad 700-letnią historią opowiedzieć umie tylko pan Sokrat. – Kiedy w Krynkach spotykał się król Jagiełło z Wielkim Księciem Litewskim Witoldem, w Białymstoku ryczał zwierz i puszcza szumiała – mówił.
- Jak ludzie różnych narodowości umieli w takiej zgodzie żyć obok siebie? – pytam.
- Mój ojciec mówił w pięciu językach. Jak szedł do Żyda, zaczynał rozmowę w jego ojczystym języku. A Żyd mówił do ojca po białorusku. Tak samo jak ojciec szedł do dziedzica – mówił do niego po polsku, a dziedzic – po białorusku. Do fabrykanta ojciec mówił po niemiecku, a on pytał: Janowicz, czego choczesz?
Krynki to miasto królewskie, leżące w sercu dawnej, Jaćwierzy, swój rozkwit zawdzięczały położeniu – przez pięć wieków biegł tutaj szlak z Krakowa do Wilna. W Krynkach funkcjonowały 144 zakłady garbarskie, były faktorie handlowe. Upadek zaczął się razem z rewolucjami – najwięcej zaszkodzili bolszewicy, blokując rynek wschodni. Potem o tej, jak o wielu innych miejscowościach z tego regionu, zagubionych w lasach – przez lata całe było cicho.
Jeszcze 10 lat temu o Krynkach wiedzieli tylko naukowcy. Dziś miejscowość ta znów staje się znana.
Jurta Tatarska
Jeśli chcemy poczuć klimat niepowtarzalnego polskiego Orientu, zobaczyć
jak w naszym kraju żyją Tatarzy – powinniśmy wybrać się na Białostocki Szlak Tatarski, który zaprowadzi nas do Bohonik i Kruszynian. Są to najstarsze w obecnych granicach Polski skupiska wyznawców islamu. Mieszka w nich niewielu Tatarów, ale czynne meczety i cmentarze muzułmańskie mają znaczenie nie tylko symboliczne, obrazują bowiem wtapianie się w miejscowy pejzaż Tatarów.
Twórcą tego osadnictwa był Książe Witold, osadnictwo tatarskie rozwijało się też przez XVI wiek.
W Kruszynianach Tatarzy pojawili się za sprawą Jana III Sobieksiego, który nadał im te wieś.
Dżenneta Bogdanowicz urodziła się daleko stąd, wcześnie straciła rodziców. O historii przodków opowiedziała jej ciotka, która w Kruszynianach pokazała mizar z grobowcami jej dziadów i pradziadów. Razem z mężem, również Tatarem polskiego pochodzenia wrócili na ojcowiznę i próbują na starym korzeniu tworzyć nowe.
- Tę działkę rodzinie Bogdanowiczów dał król Jan III Sobieski – opowiada. Dziadek oddał gospodarstwo za rentę, a Dżanneta z mężem odkupili ją od państwa. Odnowili dom, postawili jurtę. Na razie z grubej folii, ale jak tylko zarobią trochę pieniędzy – postawią prawdziwą.
Turystom podaje dania tatarskie – pierekaczewniki, kołudny tatarskie, cebulniki, kibiny. Są to oryginalne potrawy, spotykane jedynie w tatarskich domach. Przepisy są przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Po oryginalnym posiłku idziemy do meczetu, gdzie Hadżi Adam Iliasiewicz opowiada nam o Tatarach.
Uroczysko w Supraślu
Kolejną miejscowością, która odzyskuje dawną sławę jest Supraśl, położony w centrum Puszczy Knyszyńskiej niezwykły zakątek Podlasia. Blisko pięćset lat temu w Supraślu, na skraju puszczy powstał klasztor, później osada, której znaczenie dla polskiej kultury i państwowości przekraczało granice ówczesnej Rzeczpospolitej i Wielkiego księstwa Litewskiego. W latach późniejszych idą w świat drukowane książki, kalendarze, tętni tutaj życie oświatowe i społeczne.
Po latach burz i naporów gospodarze miasta i gminy szukając drogi rozwoju – wiążą swą przyszłość z turystyką, wypoczynkiem i współpracą zagraniczną. Trzy lata temu miasto zyskało statut uzdrowiska. Otworzyło się też na zewnątrz – podpisało porozumienie ze szwajcarską miną Balstahl, niemiecką Grosenkneten, nawiązała kontakty z hrabstwem Bridgen z Walii, współtworzyła Związek Gmin Dorzecza Rzeki Supraśl.
Powstałe w latach 90. Stowarzyszenie Uroczysko organizuje latem spotkania artystyczno – przyrodnicze pod nazwą Uroczysko. Salon ten, którego dziesiąta już edycja odbyła się niedawno - cieszy się już dużą renomą, zaszczycają go swoją obecnością artyści z miast i okolic współpracujących z Supraślem, zagraniczni twórcy z zaprzyjaźnionych miast.
Każde spotkanie ma swój znak herbowy – w 2004 roku był to żuraw, w tym roku wybór padł na żubra.
Podczas Uroczysk mówiono o wielu ważnych sprawach: o hodowli konika polskiego, o bocianie białym, wilku, sowie, ziołolecznictwie, odnawialnych źródłach energii, o orle. Kolejne formy prezentowanej aktywności to wystawy prac plastycznych, prezentacja książek, związanych z tym miastem i regionem, przedstawienia teatralne, warsztaty, parady, koncerty itp.
Jedną z większych imprez tegorocznego Uroczyska była sesja poświęcona żubrowi (napiszemy o tym oddzielnie), wiele emocji wzbudziły VII Mistrzostwa Świata w Babce i Kiszce Ziemniaczanej.
Konkurs, rozgrywany w dwóch kategoriach – indywidualnej i profesjonalnej prowadził Maciej Kuroń.
Integralną częścią imprezy był Międzynarodowy Festiwal Kuchni Małych Ojczyzn Podlasia i Litwy. Festiwal został pomyślany jako promocja oferty produktu lokalnego, który inspirowany jest dziedzictwem kultury materialnej terenów wchodzących w przeszłości w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego. Można więc było posmakować pyszne wędliny przywiezione przez Litwinów z Puńska (och ten wspaniały kindziuk!), a także tradycyjne potrawy pogranicza – Tatarów Polskich, Kurpi i najlepszych miodów z certyfikatem Podlaskiej Biesiady Miodowej.
Ucztą dla ducha były występy dwóch chórów. W zabytkowym klasztorze zaśpiewał Chór Fundacji Muzyki Kameralnej i Organowej w Hajnówce oraz Chór Kameralny Ichos z Białegostoku. Podczas koncertu został zaprezentowany dorobek artystyczny dwóch dominujących religii Podlasia: Katolicyzmu i Prawosławia.
Nagrody Zielonego Liścia
Imprezą, która wrosła w pejzaż ważnych wydarzeń na terenie ZPP jest nagroda Zielonego Liścia. W tym roku wręczona została już po raz dziesiąty. Uroczystość została zorganizowana w siedzibie Białowieskiego Parku Narodowego. W spotkaniu wzięli udział laureaci poprzednich edycji Nagrody Zielonego Liścia.
Nagroda została utworzona w 1993 roku z prywatnego funduszu założycielskiego członków Kapituły Nagrody w kwocie 10 tys. dolarów. Fundusz powstał ze środków przekazanych przez zespół reprezentujący Inicjatywę Obywatelską Rugii (Niemcy) – zwycięzcę Nagrody Forda’92 w zakresie ochrony środowiska zespołowi polskiemu – finaliście tego konkursu za projekt „Zielone Płuca Polski” – w dowód uznania.
Nagrodę „Zielonego Liścia” przyznaje Kapituła w składzie: dr Andrzej Kassenberg z Instytutu na rzecz Ekorozwoju, prof. Dr hab. Stefan Kozłowski z Państwowego Instytutu Geologicznego, mgr inż. Zdzisław Szkiruć, dyrektor Wigierskiego Parku Narodowego, mgr inż. Krzysztof Wolfram z Narodowej Fundacji Ochrony Środowiska.
Do niedawna nagroda była przyznawana corocznie, teraz – raz na dwa lat – osobom lub zespołom osób, które przyczyniły się do promowania, rozwijania i realizacji programu ekorozwoju ZPP.
W tym roku „Zielony Liść” (nagrodę za 2004 rok) otrzymało sześć osób:
Lutz Ribbe - dyrektor Fundacji Europejskiego Dziedzictwa Przyrody EURONATUR (Rheinbach - Niemcy). Nagrodę otrzymał za wieloletnią współpracę w zakresie materializacji koncepcji Zielonych Płuc Polski ze szczególnym uwzględnieniem działań na rzecz ochrony i rozwoju Pradoliny Górnej Narwi oraz zasobów przyrodniczych Narwiańskiego Parku Narodowego. Nagrodę Kapituła przyznała „za trud i determinację w tworzeniu stałych więzów przyjaźni i współpracy między organizacjami pozarządowymi Niemiec i Polski na rzecz wspólnego europejskiego dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego”.
Ewa Stajuda - kierownik Mazurskiego Centrum Edukacji Ekologicznej, pracownica Fundacji Wielkich Jezior Mazurskich (woj. warmińsko - mazurskie). Została uhonorowana za inicjowanie i organizowanie akcji społecznych z dziedziny ochrony środowiska, edukacji, za zaangażowanie, pomysłowość i działania na rzecz poprawy stanu czystości Warmii i Mazur jak również za tworzenie klimatu wieloletniej współpracy proekologicznych organizacji pozarządowych na obszarze Zielonych Płuc Polski.
Bożena i Jan Walencikowie - mieszkańcy Białowieży (woj. podlaskie), twórcy dziesiątków filmów i publikacji o walorach przyrodniczych Polski północno - wschodniej, ze szczególnym uwzględnieniem Puszczy Białowieskiej, Bagien Biebrzańskich i Suwalszczyzny. Twórcy i kontynuatorzy polskiej szkoły fotografii i filmu przyrodniczego, promotorzy walorów naturalnych Zielonych Płuc Polski w Europie i na całym świecie.
Henryka i Bogdan Toczyłowscy - właściciele majątku Pentowo k/Tykocina (woj. podlaskie) - za wielki osobisty wkład w ochronę walorów przyrodniczych i kulturowych regionu Zielonych Płuc Polski, ze szczególnym uwzględnieniem zachowania stylu oraz klimatu staropolskiego dworu i organizowaniu w nim koncertów muzycznych oraz za opiekę nad największym na Podlasiu gniazdowiskiem bociana białego.
Stanisław Huryn - właściciel obiektów turystycznych w Płocicznie gm. Suwałki (woj. podlaskie) - za wzbogacenie walorów turystycznych Zielonych Płuc Polski poprzez uruchomienie Kolejki Leśnej oraz tramwajów konnych przewożących turystów po Wigierskim Parku Narodowym oraz organizację festynów historycznych promujących tradycje regionu. Nagroda przyznawana została również za pomoc dzieciom niepełnosprawnym w umożliwieniu im poznania przyrody Puszczy Augustowskiej.
Roman Kalski - Dyrektor Biura Północnopodlaskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków z siedziba w Białymstoku (woj. podlaskie) - za całokształt działalności na rzecz ochrony zasobów przyrodniczych północno - wschodniej Polski, ze szczególnym uwzględnieniem realizacji inicjatyw dotyczących ochrony gniazdowisk bociana białego oraz ptaków drapieżnych na obszarze Zielone Płuca Polski.
Program „Żubr”
To jeden z najnowszych programów ZPP. Jest wizją rozwoju południowo – wschodniej części województwa podlaskiego w oparciu od walory przyrodnicze i kulturowe tego obszaru. Został zainicjowany przez Zakład Badania Ssaków Polskiej Akademii Nauk, Starostwo Powiatowe w Hajnówce oraz Białowieski Park Narodowy. Inauguracja programu miała miejsce w lutym 2004 roku, patronat nad nimi objęły trzy ministerstwa. Program podzielony jest na cztery części: ochrona przyrody, turystyka, edukacja i infrastruktura.
Droga rozwoju tego regionu musi opierać się na bogactwie przyrodniczym i kulturowym, stanowiącym o wyjątkowości tego regionu na tle innych, europejskich. Bazując na swych atutach obszar ten rozwija nowe, atrakcyjne pola aktywności. Autorzy programu postawili na żubra, który jest symbolem Podlasie i jego przyrody. To piękne zwierzę przetrwało dzięki wielowiekowej ochronie w Puszczy Białowieskiej oraz międzynarodowej współpracy. Żubr stanowi ogromny potencjał promocyjno – turystyczny Podlasia i całej Polski, Kojarzony z żywotnością i naturą, powinien stać się symbolem i siła napędowa rozwoju tego regionu.
Tekst ten został opublikowany w miesięczniku LOP "Przyroda Polska" w lipcu 2005 roku
Walentyna Rakiel-Czarnecka |