STRONA GŁÓWNA | KIM JESTEM | NIEZAPOMINAJKA | AKTUALNOŚCI | FORUM | FUNDACJA DOBRE ŻYCIE | KSIĘGA GOŚCI |NAPISZ
 

 

Czy długo jeszcze będziemy karmieni odpadami?

Po dramatycznych informacjach o chorobie „szalonych krów”, której źródło tkwiło w paszy wytwarzanej ze zwierzęcych odpadów, mamy nasz własny dramat. Skandal, jaki wybuchł po wykryciu zjawiska „poprawiania wędlin” w zakładach Constar S.A. w Starachowicach sprawił, że wszyscy stawiamy sobie pytanie o bezpieczeństwo żywnościowe. Czy wiesz co jesz? – zastanawia się wielu z nas.


Kto zezwala na taki proceder?
Ustawa z 24 kwietnia 1997 roku o inspekcji weterynaryjnej i badaniu zwierząt rzeźnych i mięsa oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt zakazywała powrotu wyrobów oraz mięsa z handlu do zakładu przetwórczego, z którego wyszła. Tak było ponad rok temu. Z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej ustawa ta została „rozbita” na kilka mniejszych, a Rozporządzenie Unii Europejskiej WE 1774 o gospodarce odpadami zezwala na to, żeby wyroby mogły wracać do zakładu. Jak pokazuje przykład „Constaru” – przepis ten umożliwia uprawianie procederu „ulepszania” starych wyrobów i powrotu na półki sklepowe. Spleśniałe, zawierające szkodliwe dla zdrowia człowieka produkty lądują w koszykach, a potem na stołach w polskich domach.

Chociaż o tym się nie mówi, bywa, że do produkcji wyrobów mięsnych stosowany jest tzw. MOM, czyli Mięso Drobiowe Odkostniane Mechanicznie. Jest to odpad, którego do połowy lat 90. nie wolno było sprowadzać do Polski. Do końca lat 90. MOM był importowany, a potem niektóre firmy zakupiły prasy. Od tej pory MOM jest produkowany u nas w kraju.
Duże zakłady na tych prasach przetwarzają odpady drobiowe: wszystkie kości, chrząstki, szpik kostny, ścięgna, włókna itp. elementy, które tworzą masę dodawaną do wyrobów. Tenże MOM zawierają m.in. parówki, kaszanki, pasztetowe i inne wyroby mięsne.
Dodawanie tego „specyfiku” obniża koszty produkcji wędlin i przetworów, dlatego mogą być tańsze. Kwestia ceny jest tutaj pojęciem względnym – szkody, jakie powodują w naszym organizmie tego typu „dodatki” nie mają ceny.
Obowiązująca jeszcze w latach 90. norma branżowa stawiała precyzyjne wymagania każdemu produktowi co do surowca, przypraw, ilości wody i tłuszczu, rodzaju użytych osłonek oraz wydajności. Nowa norma jest bardzo ogólna i stawia wymagania nie poszczególnym gatunkom wędlin, tylko grupom, a w grupie „wędzonki” jest i podgardle, i szynka. Wielu producentów, wykorzystując zaufanie do nazw, np. kiełbasa krakowska czy wędzonka krotoszyńska, z dużą dowolnością odstępuje od zapisanego w dawnej normie branżowej wzorca. Jedynym ograniczeniem jest tzw. dobra praktyka produkcyjna, która w polskich realiach jest wolnoamerykanką. Co najgorsza – instytucje kontrolne są bezradne. Nie ma systemu kontroli przestrzegania tych norm (dobrej praktyki). Nawet jeśli inspekcja handlowa stwierdzi uchybienia i ukarze producenta, to ten nawet nie odczuje, gdyż wysokość kar jest śmiesznie niska. Mamy tutaj do czynienia z nadużywaniem zaufania konsumentów.
MOM to tylko jeden z elementów horroru pt. „Czy wiemy co jemy”? Kupowane przez nas wędliny często są napompowane wodą i nafaszerowane „dodatkami”. Jak mówią znawcy szynka ze składnikiem zwiększającym wodochłonność może „powiększyć się” z 1 kg nawet do 1,5 kg. Informacja o napompowaniu wodą znajduje się na etykiecie, gdzie widnieje napis (przynajmniej powinien być, ale niektórzy producenci „zapominają” go tam umieścić) „produkt wysoko wydajny”. Natomiast cała gama dodatkowych preparatów białkowych, zmodyfikowanych soi, środków żelujących i innych środków chemiczny, dodawanych by to wszystko się nie rozpadło - ukrywa się pod symbolem „E” z trzycyfrową liczbą.
Inspektorzy Państwowej Inspekcji Handlowej po wielokroć alarmowali o niebezpiecznie wysokim stężeniu w mięsie wiążącym wodę wielofosforanów (ich nadmiar powoduje u dzieci niedorozwój kości, u starszych ludzi osteoporozę). Jeszcze bardziej niebezpieczne jest nadmierne szprycowanie wędlin związkami azotu, który powyżej pewnego poziomu staje się trucizną.
PIH w raporcie sporządzonym po kontrolach w największych supermarketach w Polsce niedawno pisała (podajemy za redaktorem Tomaszem Lipką z „Gazety Wyborczej” – „Wolnoamerykanka mięsna”, 26. października 2002 r.): „Niepokojącym zjawiskiem w branży przetwórstwa mięsa stał się powszechny udział różnych substancji dodatkowych stosowanych w celu zwiększenia wydajności produktu”.

Tekst ten ukazał się w miesięczniku LOP "Przyroda Polska" w maju 2005 roku


Walentyna Rakiel-Czarnecka



Kliknij i posłuchaj ;)


Menu :

- GALERIA ZDJĘĆ
- EKOLOGIA
- CZŁOWIEK
- RECENZJE
- REPORTAŻE
- CHLEB
- LINKI
- MULTIMEDIA











 

 

 

  Copyrigt Effective Computer Support.