Nasze pokolenie ukształtowane zostało przez 150 lat gorączkowego przyspieszenia,
które rozpoczęło się razem z rewolucją przemysłową i doprowadziło do tego, że
cały świat żyje na pełnych obrotach. Dochodzi do absurdów, jak w przypadku
„błyskawicznych” pogrzebów w USA. Podczas takich ceremonii trumnę ustawia się
przy drzwiach kościoła, aby można było przejechać obok autem i rzucić kwiaty.
Wymyślono nawet szybko rozpuszczający się cukier dla dyrektorów, żeby nie
tracili czasu na mieszanie kawy lub herbaty łyżeczką.
Nie umiemy odpoczywać
Psychologowie biją na alarm, że nie umiemy odpoczywać. Wciąż biegniemy – praca
zabiera nam coraz więcej czasu. Amerykański psycholog – Mihaly Csikszentmihalyi,
autor bestsellerowej książki „Przepływ”, zauważył, że łatwiej nam jest cieszyć
się pracą aniżeli czasem wolnym. Praca to wyzwania, cele, kierują nią określone
zasady – a to sprawia, że chętnie w nią się angażujemy. Czas wolny nie ma
struktury, aby go zagospodarować, musimy się wysilić.
Jak wynika z opublikowanych niedawno badań tak w Ameryce, jak i w Europie coraz
więcej pracowników nie wykorzystuje urlopów. Amerykanie biorą najkrótsze urlopy
ze wszystkich w ciągu ostatnich 30 lat. Japończycy nawet mają specjalne słowo –
karoshi, które oznacza śmierć z przepracowania.
W
raporcie Chartered Management Institute można przeczytać, że niemal wszyscy
brytyjscy menedżerowie pracują dłużej, niż muszą, a połowa spędza w pracy 60
godzin tygodniowo.
Efekty przepracowania to bezsenność, problemy z koncentracją, bezproduktywność.
Co mamy robić w takiej sytuacji? Specjaliści zalecają co najmniej pół godziny
relaksu dziennie. Marzeniem jest aktywny wypoczynek – ruch jest bowiem
nieodzownym elementem utrzymania zdrowia.
Niestety spora część spośród nas już nie umie odpoczywać.
Zatrważające są wyniki badań dotyczące właśnie naszych umiejętności
odpoczywania. Niemieckie czasopismo „Vital” przeprowadziło badania, z których
wynika, że ¾ kobiet i ponad 60 proc. mężczyzn w Niemczech nie umie się
zrelaksować. Krótkiego odpoczynku w ciągu dnia potrzebuje jedynie 19 proc.
kobiet i 25 proc. mężczyzn. Pozostałych badanych odpoczynek irytuje, złości,
doprowadza do frustracji, czasami nawet furii.
Permamentnie zabiegani łudzimy się, że jutro, pojutrze będziemy mieli więcej
czasu. Dwaj amerykańscy psychologowie – Gal Zauberman i John Lynch Jr. zwrócili
się do ochotników, aby określili, ile mają czasu dla siebie i czy za miesiąc
będą mieli go więcej. Badani stwierdzili, że tak – „potem” na pewno znajdą
więcej czasu wolnego. Oczywiście jest to wielkie kłamstwo, bowiem ani teraz, ani
potem tego czasu wolnego nie będą mieli więcej.
Z
badań CBOS z kolei wynika, że 48 proc. ankietowanych Polaków twierdzi, że ma
obecnie mniej czasu aniżeli 5 lat temu, a 17 proc., że nie ma w ogóle czasu dla
siebie.
Kto nam wydziela czas?
Dlaczego tak się dzieje? Kto nam wydziela czas? Oczywiście my sami, ale naszymi
decyzjami kierują nie tylko racjonalne uwarunkowania, ale także nasze
nieuświadomione sądy na temat pracy i odpoczynku. Lucyna Wieczorek –
psychoterapeutka i trenerka rozwoju osobistego zauważyła, że w kobietach
pokutuje mit grzecznej dziewczynki, która zrobi wszystko, aby być w porządku.
Często pracuje ponad miarę, nawet gdy nikt nie oczekuje od niej tego wysiłku.
Pani Wieczorek stwierdziła też, że mężczyźni z kolei nadal czują, ze byt ich
rodziny zależy od nich – nawet gdy ich druga połowa zarabia wcale nie mniej niż
oni. Tak bardzo angażują się w pracę, że wszystko inne wydaje im się mniej
ważne.
A
jeśli wypoczywają, to w taki sposób, który jest dobry dla ich bliskich. Ojciec
np. idzie z synem na basen, bo to jest dobre dla syna. Tak, jakby jego potrzeby
w ogóle nie były przez niego samego dostrzegane.
-
Warto sobie zadać pytanie, co mnie naprawdę regeneruje, co zwyczajnie lubię i
kiedy mi jest dobrze ze sobą i innym i ludźmi? – pisze Lucyna Wieczorek w
„Rzeczpospolitej” z 16 lutego 2007 roku w artykule pt. „Daj sobie prawo do
odpoczynku”.
Autorka pisze: „Żyjemy w kulturze, w której to, co zewnętrzne, wydaje się
bardziej prawdziwe i wartościowe od tego, co wewnętrzne. To, co widzimy i co
mamy, ważniejsze jest od tego, co czujemy. W pewnym sensie nasza lojalność jest
bardziej po stronie osób, które nas oglądają i oceniają, niż po stronie własnej
autentyczności i zdrowia. Praktykując „bieganie szybciej niż taśma”, tracimy
kontakt ze sobą. Z tym, czego w tym momencie żywo potrzebuje nasze ciało i nasza
psychika. Tracimy wewnętrzną wrażliwość i przestajemy siebie chronić.
Co się dzieje, kiedy po intensywnym
wysiłku przychodzi upragniony wolny dzień? Przestajemy pracować i nie możemy
sobie znaleźć miejsca. Trudno zatrzymać rozpędzone myśli i przestawić cały
organizm na wolniejsze obroty, zamienić działanie na bycie. Dla niektórych
planowanie wolnego czasu staje się kolejnym stresującym zadaniem (ale lepsze to
niż konfrontacja ze spychanymi uczuciami i potrzebami).
Niektórzy, żeby odpocząć, potrzebują trzydniowej migreny. Ból skupia na sobie
całą naszą uwagę, w tym momencie nie możemy myśleć o niczym innym. Czy to nie
przypomina medytacji – taka stuprocentowa koncentracja na jednym doznaniu? I
efekt podobny – kiedy ból odchodzi, czujemy się jak nowo narodzeni. Inni się
budzą, kiedy dostają pozew o rozwód – jak to, przecież tak bardzo się
starałem?”.
Lucyna Wieczorek radzi, że najpierw powinniśmy sobie zadać pytanie, co mnie
naprawdę regeneruje, co zwyczajnie lubię i kiedy jest mi dobrze ze sobą i z
innymi ludźmi? I od tego chyba powinniśmy zacząć.
Konieczna równowaga
między braniem i dawaniem
Jeśli chcemy, aby coś się zmieniło – zmieńmy coś. Realne są jedna lub dwie
zmiany. Takie, które zastąpią przekonanie budzące poczucie winy. Dla zdrowego,
satysfakcjonującego życia potrzebna jest równowaga pomiędzy braniem i dawaniem,
pracą i odpoczynkiem, działaniem i byciem.
To nie jest odkrycie tylko jednej terapeutki. Do takich wniosków doszedł m.in.
Carl Honoré, guru ruchu Slow, autor książki pt. „Pochwała próżności”. Z kolei
John de Graaf, członek amerykańskiego stowarzyszenia Take Back Your Time
(Odzyskaj czas) podczas konferencji na temat wolnego czasu zapytał: „Pamiętacie,
jak mówiono nam, że roboty będą pracować za nas i że na koniec XX wieku tydzień
pracy będzie miał 20-25 godzin? Tymczasem pracujemy rocznie o 200 godzin dłużej
niż w 1970 roku”.
Ludziom nie tylko brakuje czasu, ale odnoszą wrażenie, że kręcą się w kółko bez
celu, nie mogąc korzystać z tego, co już osiągnęli, bo nie mają kiedy.
Slow Food ma już ponad 100 tysięcy zwolenników w 50 krajach. W Hiszpanii np.
jego członkowie spotykają się przy tradycyjnych kolacjach, przygotowanych wg.
starych przepisów, jedzą powoli, celebrują.
Ruch Slow ma wydźwięk hedonistyczny, ale ma też bardziej dojrzałe oblicze –
stawia sobie za cel ochronę ginących gatunków i różnorodności biologicznej. Jego
członkowie starają się chronić różne skarby natury, którym grozi, że znikną
bezpowrotnie.
Zdaniem Pascuala Moreno – inżyniera ekonomii z Walencji, entuzjasty Slow Food –
zwolennicy rozkoszowania się smakiem są i pozostaną w mniejszości: „Nie tylko
przez to, że tradycyjny posiłek może być bardziej kosztowny, ale dlatego, że
nasze założenia są przeciwne filozofii kanapek i przetworzonego jedzenia, którym
tak wielu z nas się opycha przed telewizorem, nie zastanawiając się nawet, co je
i z kim”. Takie zachowanie zwolennikom Slow Food kojarzy się bardziej z
tankowaniem paliwa niż z jedzeniem. Niestety ten styl bycia i życia wciąż ma
wielu zwolenników.
Kontakt z wewnętrznym żółwiem
Obserwuje się, że w miastach o najbardziej szaleńczym tempie ludzie poszukują
wytchnienia. W centrum Tokio otwarto np. salon dobrego snu. Japończycy odkryli
niedawno uroki sjesty i gotowi są zapłacić 6 euro za możliwość odbycia
20-30-minutowej drzemki. Sieć salonów Masajes a Mil w Hiszpanii oferuje podobną
usługę – za 4 euro, razem z masażem.
A
badań amerykańskiego psychologa – doktora Jamesa B. Maasa z Uniwersytetu Cornell
wynika, że 20-minutowa drzemka podnosi wydajność zmniejszając ryzyko błędów i
wypadków w pracy.
Firmy uważnie śledzą tego typu wyniki badań. Potwierdzają to „nap lounges” –
zaciemnione pokoje z wygodnymi fotelami, jakie urządzono w niektórych firmach,
jak np. w Levi Strauss, Ben&Jerry czy Mac World Magazine.
Ta zmiana myślenia znajduje odzwierciedlenie także w siłowniach. W odniesieniu
do 2000 roku dziś ćwiczenia fitness stanowią tam 60 proc. oferty, podczas gdy
wcześnie było to 90 proc. Dziś ludzie wolą wellness (dobre samopoczucie).
Przychodzą po to, by przełamać codzienna rutynę i osiągnąć uczucie zadowolenia.
Wspomniany wcześniej Carl Honoré w „Pochwale próżności” pisze, ze wiele osób
powinno na nowo nawiązać kontakt ze swoim wewnętrznym żółwiem.
Teoretycy ruchy Slow chcą przekonać ludzi, że posiadania dóbr materialnych jest
mniej ważne niż czas niezbędny do tego, aby w pełni cieszyć się życiem.