Czytajmy etykietki na produktach spożywczych U nas tak, jak i na całym świecie sklepy, reklamy oraz promocje kuszą klientów na wiele sposobów. W marketach nie tylko sposób ułożenia towaru, ale nawet nawet muzyka (wolna, gdy jest mało klientów i szybsza, gdy jest ich więcej) – jest odpowiednio dobrana przez specjalistów od psychiki ludzkiej. Na półkach czekają na pięknie opakowane towary, z etykietek śmieją się do najmłodszych postacie z bajek. Jest kolorowo, ale to nie znaczy, że bezpiecznie. Bo z zawartością kartonów, torebek czy butelek bywa różnie. Dlatego powinniśmy bardzo uważnie czytać etykietki.
Jak czytać i rozszyfrowywać etykietki na
jedzeniu?
Od
ponad 12 lat mam własny program „Natura i Zdrowie” w Trent Radio (92,7 FM,
Trent Radiom.com), znajdującym się na Trent University. Uczę słuchaczy, jak
mają żyć, aby jak najdłużej zachować zdrowie. Z pomocą radia, a także w czasie
seminariów na Trent University w Kanadzie, uczę mieszkańców Peterborough, jak
mają czytać nalepki na artykułach żywnościowych, kupowanych w sklepach.
Zdając
sobie sprawę z roli, jaką spełnia radio oraz inne środki masowego przekazu
razem z profesorem Scottem Ryan z USA oraz z profesorem ekologii Trent
Univeristy zawiązałam Stowarzyszenie „Sprawy Kryminalne i Bezpieczeństwo w Środowisku”.
Zdrowe
środowisko prowadzi do zdrowego organizmu, a zdrowe komórki w takim człowieku
będą miały równowagę, wynikającą z poprawnych procesów biochemicznych. By
„zdrowa biochemia”, która zapobiega chronicznym chorobom (jest to motto
Fundacji Dobre Życie, założonej z redaktor Walą Rakiel-Czarnecką) mogła nam
służyć, musimy dbać o siebie i wiedzieć, co wkładamy sobie do ust. Informacja
na nalepkach na jedzeniu powinna być uczciwa i łatwa do zrozumienia, a z tym
niestety jest gorzej.
Dobrze,
gdy Firma produkująca produkt wkłada do niego najlepsze, zdrowe substancje, bo
wtedy na pewno będzie chwalić się tym, co się w nim znajduje i pisać wielkimi literami,
by wszyscy podziwiali zawartość i kupowali, i jest to bardzo dobra reklama.
Jeśli natomiast inna Firma wkłada tańsze substytuty dobrych, naturalnych
składników, które mogą powodować alergie - będzie chciała zamaskować ten fakt. Tak
spreparuje informację, żebyśmy zrozumieli jak najmniej.
Rządowe
przepisy zmuszają producentów do opisywania składników na opakowaniach. A jak
jest w życiu? „Żeby nie skłamać i całej prawdy nie powiedzieć” - przyznaję, że
bywa różnie. Ja czytam nalepki i rozumiem je (tylko wyjątkowo nie pojmuję
pewnych rzeczy), więc chcę nauczyć także konsumenta, w tym szczególnie małe
dzieci.
Profesor
Alfreda Padzik – Graczyk z Wojskowej Akademii Medycznej w Warszawie powiedziała
mi, że chodzi do sklepu z lupą, aby mogła przeczytać maluteńki druk. Ja jestem
szczęściarą, bo jestem krótkowidzem! Dlatego łatwo jest mi czytać nalepki, a
ponieważ jestem biochemikiem to napisy mają dla mnie sens i niekiedy rozumiem nawet
100 proc. tego, co jest napisane.
Cóż
zatem ma powiedzieć zwykły obywatel, bez biochemicznego przygotowania?
Zgodnie
z przepisami na opakowaniach wszystko musi być napisane. W jaki sposób?
Składniki muszą być wymienione w kolejności - od najwyższego stężenia do
najmniejszego. Co uczciwsze firmy piszą nawet ile procent jest tych substancji.
W książce o magnezie pt. „Magnesium Factor 2006” znalazłam na końcu tabelkę z
200 synonimami cukru. Podam parę z nich: cukier stołowy, glukoza, fruktoza,
maltoza, sacharoza, dwucukier, policukry, syrop z kukurydzy, karbohydraty,
policukry, polikarbohydraty itd.
Zdarzało
się, że na etykietkach odkrywałam zamaskowane nawet i 80 proc. cukru, rozbite
na mniejsze porcje różnych cukrów, które należało zsumować.
Na
przykład u Rysia Czarneckiego na stole znalazłam napój w butelce „Flip”
i zauważyłam, że butelka przylepiła się do
stołu. Od razu nabrałam podejrzenia, że jest w niej dużo cukru. Moje
podejrzenia okazały się uzasadnione. Napis głosił, iż napój zrobiony jest z
jabłek i brzoskwiń, a według kolejności zawartość prezentuje się następująco:
woda, A-cukier, lub B-syrop glukozowo – fruktozowy (patrz kod na etykietce – niestety
nie można odczytać!), dwutlenek węgla! Skoncentrowany sok jabłkowy i
brzoskwiniowy (1,2 proc. !!!), regulator kwasowości (jaki?), kwas cytrynowy,
smaki (jakie!), słodziki; cyklaminian sodu, acesulfam, sacharynian sodu,
substancje konserwujące: benzoesan sodu, barwniki: karmel
amoniakalno-siarczynowy, azorubina, żółcień pomarańczowy.
Muszę
przyznać, że sama mam kłopoty ze zrozumieniem nazw, gdyż chciałabym znać
wszystkie nazwy chemiczne, wtedy dla chemika byłoby to jasne.
Na
polskich etykietkach powinien znajdować się taki sam napis, jaki jest
umieszczany na kanadyjskich: w razie pytań należy skontaktować się z – i tutaj
podajemy nazwę Firmy, numer telefonu i bezpłatną infolinię. Rzecz w tym, żeby
konsument był traktowany przez producenta żywności z należnym szacunkiem, ponieważ
to my płacimy za towar i chodzi tu o nasze zdrowie.
Alicja Zobel
***********
Cała Polska czyta etykietki
Alicja Zobel
Walentyna Rakiel-Czarnecka
Takie
są doświadczenia pani profesor Alicji Zobel w Kanadzie.
A
jak jest w naszym kraju?
U
nas tak, jak i na całym świecie sklepy, reklamy oraz promocje kuszą klientów na
wiele sposobów. W marketach nie tylko sposób ułożenia towaru, ale nawet nawet
muzyka (wolna, gdy jest mało klientów i szybsza, gdy jest ich więcej) – jest odpowiednio
dobrana przez specjalistów od psychiki ludzkiej. Na półkach czekają na pięknie
opakowane towary, z etykietek śmieją się do najmłodszych postacie z bajek. Jest
kolorowo, ale to nie znaczy, że bezpiecznie. Bo z zawartością kartonów, torebek
czy butelek bywa różnie. Dlatego powinniśmy bardzo uważnie czytać etykietki.
Każdy producent ma obowiązek umieścić na
towarze etykietkę z podstawowymi informacjami o tym, co znajdziesz w środku.
Czy wiemy, co jest naprawdę istotne? Jakich informacji należy na nich szukać i
czy rozumiemy co jest napisane na etykietkach?
Prawo Unii Europejskiej zobowiązuje
producentów do umieszczania niektórych informacji na etykietach produktów
spożywczych. Podstawową zasadą tworzenia etykiet jest informowanie (i
ewentualnie ostrzeganie) konsumenta. Każdy produkt ma nazwę i nie może ona
wprowadzać konsumentów w błąd. Informacja o produkcie powinna obejmować jego
ogólny opis, na etykiecie musi też znajdować się nazwa producenta wraz z jego
adresem. Inne niezbędne informacje dotyczą składu produktu oraz instrukcji jego
przygotowania i użycia oraz przeciwwskazania. Jeśli to jest istotne, musi też
być informacja na temat specjalnych zaleceń dotyczących przechowywania
produktu.
Szkoda,
że nie znajdujemy na etykietkach informacji o bezpłatnej infolinii
informacyjnej, gdzie moglibyśmy uzyskać informację o produkcie.
Składniki
Prawo wymaga, aby
na etykietce została podana lista składników. Kolejność ich umieszczenia zależy
od wielkości danego składnika, który stanowi największą wagowo część produktu.
Musi by ć wyszczególniony każdy składnik - pojedynczy lub złożony z kilku
"podskładników". Na opakowaniu powinna też znaleźć się informacja na
temat typu produktu. Bezwarunkowo na etykiecie muszą znajdować się dane na
temat potencjalnych alergenów.
Specjalne uwarunkowania prawne dotyczą również zasad znakowania dodatków do
żywności, słodzików, substancji zapachowych oraz produktów i składników
produktów klasyfikowanych jako żywność genetycznie modyfikowana.
Czytajmy dokładnie etykietki, patrzmy uważnie, za co płacimy.
Jeśli na pierwszym miejscu listy składników produktu mlecznego lub tłuszczowego
wpisana jest woda, to znaczy, że płacimy za drogą wodę.
Drugą substancją, którą się dodaje, żeby obniżyć koszty produkcji jest
cukier, który w porównaniu do innych składników jest wyjątkowo tani. Aby ukryć
ten składnik przed „okiem konsumenta” – wymyślono synonimy, w sumie około 200
różnych nazw.
Producenci dodają dużo cukru, gdyż jest ciężki, a jego produkcja
tania. Dlatego dodaje się go do wielu artykułów nawet tam, gdzie w ogóle nie
jest potrzebny, jak np. do chleba. Robi się to po to, żeby obniżyć jednostkową
cenę za chleb. Przy okazji zwracamy uwagę, że na rynku jest coraz więcej
ciemnego chleba, „kolorowanego” z pomocą karmelu – „smażonego” cukru.
Używane powszechnie synonimy cukru to: syrop, fruktoza, glukoza,
sacharoza, cukier stołowy, brązowy cukier (karmel) – a każdy z nich napisany jest
oddzielnie. Kiedy jednak doda się te wszystkie cukry widać w niektórych
przypadkach, że stanowią one nawet i 80 proc. produktu. Cukier wcześniej lub
później powoduje zwiększenie ilości insuliny w organizmie i powstanie cukrzycy
II stopnia, tj. cukrzyca niezależna genetycznie, związana z za dużą ilością
przyswajanego cukru. Stąd tak groźne jest nie czytanie etykietek i nie
rozróżnianie opisów cukru.
W Polsce nie ma jeszcze przepisu nakazującego umieszczanie ilości
Trans Fatów. Na jedzeniu duńskim, kanadyjskim i amerykańskim ta informacja już
się znajduje (o tym najgroźniejszym tłuszczu świata, choć jest to tłuszcz
nienasycony - piszemy na innych stronach książki). Z wielu względów zapis o
Trans Fetach powinien znaleźć się jak najszybciej na polskich etykietkach. Ze
uwagi na wzrastające zagrożenie chorobami cywilizacyjnymi zapis ten powinien być
w Polsce wprowadzony przez Sejm jak najszybciej. Podobnie jak zapis o
akryloamidach. Są to rakotwórcze związki, obecne w produktach przetwarzanych w
wysokiej temperaturze – ponad 170 stopni Celsjusza. Pani profesor Alicja Zobel
zabiega w kanadyjskim parlamencie o umieszczenie informacji o akryloamidach
Odpowiedni sposób pisania petycji będzie omawiany na wykładach
Fundacji Dobre Życie, gdyż od każdego z nas zależy, czy i w jaki sposób protestujemy przeciwko
nieprawidłowościom i do którego z naszych członków parlamentu się zgłaszamy.
Jeśli
petycja jest odpowiednio napisana, to taki członek parlamentu nas
reprezentujący musi odczytać to w tzw. „czasie dyskusji” i nadaje to tok
sprawie.
Termin
przydatności do spożycia
Wybierając
dany produkt musimy się upewnić, czy nabywany jest wystarczająco świeży. Aby
się o tym przekonać sprawdź informację dotyczącą daty produkcji znajdującą się
na etykiecie. Zgodnie z ustaleniami prawnymi, środki spożywcze powinny zawierać
informację "najlepiej spożyć przed..." lub "termin przydatności
do spożycia". Te dwa zwroty nie są synonimami i oznaczają dwa różniące się
od siebie zagadnienia.
Termin pierwszy – „najlepiej spożyć przed..." oznacza "minimalną
trwałość" produktu lub czas, w ciągu którego produkt zachowuje swoje
specyficzne właściwości. Zachowa je, jeśli będzie odpowiednio przechowywany. Gdy
termin "najlepiej spożyć przed..." upłynął, to produkt nadal nadaje
się do spożycia ale producent nie gwarantuje utrzymania własności
organoleptycznych produktu (np. jego smaku, zapachu itp.).
W przypadku
produktów wrażliwych na zepsucie z punktu widzenia mikrobiologicznego stosowane
jest określenie "termin przydatności do spożycia". Spożycie produktu,
którego termin przydatności do spożycia upłynął, naraża konsumenta na ryzyko
zdrowotne. Tego rodzaju produktami są np. sałatki gotowe do spożycia. Po
upływie terminu przydatności do spożycia nie powinny być spożywane. W przypadku
tych produktów producent powinien poinformować, w jaki sposób produkt ten powinien
być przechowywany (np. w określonej temperaturze lub poniżej pewnej
temperatury).
Aby zminimalizować ryzyko zatrucia pokarmowego musimy bezwzględnie zwracać szczególną
uwagę na informację dotyczącą terminu spożycia produktu. Nigdy nie jedzmy i nie
gotujmy produktów, których bezpieczeństwa nie jesteśmy pewni.
Poza
ogólnymi zasadami dotyczącymi etykiet, w przypadku niektórych rodzajów
produktów spożywczych lub pewnych procesów kulinarnych istnieją specyficzne
uregulowania prawne. I tak, napoje alkoholowe na etykiecie muszą zawierać
informację o zawartości alkoholu ( w procentach). Na etykietce musi być też
zaznaczone, że użyto gazów w procesie pakowania produktu.
Więcej
informacji
Rozporządzeniu
Unii Europejskiej 2000/13/EC dotyczącej etykietowania, prezentacji i reklamy
produktów spożywczych http://europa.eu.int/comm/food/fs/fl/fl01_en.pdf
uzupełnionym przez Rozporządzenie UE 2001/101/EC http://europa.eu.int/comm/food/fs/fl/fl06_en.pdf
European Food Information Council
Dodatki do
żywności
Nie mając świadomości zagrożeń szukamy często żywności pięknej, dobrze wybarwionej,
ładnie pachnącej. Producenci, znając nasze gusta i oczekiwania dostarczają nam
takiego właśnie produktu. Od chwili, kiedy człowiek zaczął produkować żywność
na skalę przemysłową, w produktach spożywczych pojawiły się substancje
dodatkowe. To dzięki nim poprawia się wygląd, smak, barwa, konsystencja produktów. Czasami
dodatki przedłużają świeżość produktu. Wszystkie konserwanty, najrozmaitsze
polepszacze, przeciwutleniacze, zagęszczacze i barwniki, które dodawane są do
żywności, są dokładnie badane. W ramach WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) i
FAO (Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa) działają eksperci, którzy zajmują
się właśnie sprawdzaniem owych substancji dodatkowych. To, które z nich mogą
się znaleźć w żywności na rynku polskim, reguluje Rozporządzenie Ministra
Zdrowia.
Stąd wniosek, że dodatki
do żywności, jakie znajdujemy w sklepach, nie są szkodliwe, w każdym razie nie
wówczas, jeśli nie stosuje się ich w nadmiarze. Tutaj jednak zalecamy daleko
posuniętą ostrożność i dokładne studiowanie „E”, umieszczonych na etykietkach. Pod
wieloma E kryją się naturalne substancje (np. kwas mlekowy).
Uważamy, że dzieciom
lepiej kupować produkty, w których jest stosunkowo niewiele dodatków, bo im
mniej przetworzona żywność, tym lepiej dla organizmu.
Warto pamiętać, że substancje antybakteryjne, czyli
zabezpieczające przed psuciem się żywności w większości przypadków również są
substancjami nienaturalnymi. Wyjątkiem tutaj mogą być bioflawonoidy, które też są
stosowane przeciwko mikrobom przez rośliny i zwierzęta. Podobną substancją, o
zbliżonym działaniu mogłaby być np. kumaryna. Kumaryny są to naturalne
substancje w roślinach, służące roślinie do walki z mikrobami, obniżają ilość
dzielących się komórek i zapobiegają mnożeniu się mikrobów. Rośliny też muszą
się zabezpieczyć przeciwko podziałom komórek, bakterii, wirusów i grzybków,
dlatego wytwarzają kumaryny, i te same substancje mogłyby być użyte do
zabezpieczenia żywności przed zepsuciem.
Trzeba by było je wyizolować, a to niestety zwiększa koszty. I już
mamy odpowiedź, dlaczego nie są stosowane w miejsce sztucznych substancji
antybakteryjnych. Łatwiej bowiem i taniej jest wyprodukować jakąś substancję
nienaturalną i dodać do produktu, niż zastosować substancję naturalnie
wyizolowaną z roślin, która np. mogłaby być mieć specyficzny zapach i smak. Kumaryna
np. ma zapach ściętego siana, z kolei bioflawonoidy mogą mieć cierpki smak. I
dlatego m.in. nie do każdego przetworu by się nadawały. To kolejna przeszkoda
do ich stosowania.
Kumaryna była u nas stosowana, aż do lat 80-tych, razem z waniliną
do serków waniliowych. Potem niestety kumaryna dostała złą renomę, ponieważ podczas
badań, przy podawaniu jej w dużych koncentracjach zaobserwowano u muszy
marskość wątroby. Dwa lata później, po wykonaniu kolejnych badań, także na
szczurach niekorzystne dla kumaryny wyniki zostały odwołane, niestety zła
reputacja tej wspaniałej molekuły ciągnie się nadal.
Smaki
i zapachy
Na
etykietkach produktów spożywczych często spotykamy się z określeniem
"substancje smakowo-zapachowe". Dodawane są do produktu, ponieważ konsumenci
mają pewne oczekiwania co do smaku określonej żywności. Substancje
smakowo-zapachowe nadają niektórym produktom charakterystyczny aromat i smak,
dzięki czemu wyroby te wyróżniają się spośród innych tej samej grupy. Odgrywają
więc ważną rolę w wyborze towaru, wzmacniają lub modyfikują aromat już
występujący w produkcie, wyrównują straty aromatu powstałe w czasie procesów
przetwarzania żywności.
Warto wiedzieć,
że wszystkie aromaty mają swój początek w roślinach i niekiedy w zwierzętach.
Jednym z charakterystycznych i wyróżniających się zapachów naturalnych jest
wanilina, odkryta w 1874 roku. Ponieważ wanilina została otrzymana
(wyizolowana) z naturalnego surowca, tj. laski wanilii - jest klasyfikowana jako
"naturalna" substancja zapachowa. Aromaty naturalne są uzyskiwane
wyłącznie z surowców naturalnych, a więc z roślin lub materiałów zwierzęcych. A
kiedy w laboratorium produkuje się takie substancje to wtedy jest to aromat
„identyczny z naturalnym”. Na niektórych
etykietkach spotykamy się właśnie z tą tajemniczą nazwą: aromaty identyczne z
naturalnymi. Co to znaczy?
Oznacza to,
że aromaty te zostały wyprodukowane sztucznie. W zakładach przemysłu aromatów
spożywczych przeprowadzane są analizy chemiczne cząsteczek, które
odpowiedzialne są za wywoływanie wrażenia zapachu.
Jak tylko budowa chemiczna substancji zapachowej zostanie „rozpracowana”, można
wtedy uzyskać, w wyniku syntezy bądź przekształceń chemicznych, substancje
identyczne pod względem budowy i składu chemicznego z substancjami
aromatycznymi, pochodzącymi z surowców naturalnych. Jeśli struktura chemiczna
naturalnie występującego aromatu zostanie dokładnie odtworzona, wówczas
otrzymujemy aromat "identyczny z naturalnym''. Niedobrą dla nas jest informacja,
że rozróżnienie, które aromaty są "naturalne" a które
"identyczne z naturalnymi" jest w zasadzie niemożliwe.
Wanilina jest typowym przykładem aromatu identycznego z naturalnym. Nie jest to
aromat "sztuczny", ponieważ występuje naturalnie, a jednak można go
uzyskać na drodze reakcji chemicznych, podczas których tworzą się izomery, z
których jeden jest zużywany przez organizm, a inne są traktowane jako obce dla
niektórych osób będące alergenami.
Trzecią grupę wśród substancji
smakowo-zapachowych stanowią aromaty syntetyczne. Naukowcy w drodze analizy
chemicznej cząsteczek mogą skopiować bądź zmodyfikować już występujące
cząsteczki wzmacniające i poprawiające smak i zapach. Po czym dołączyć pewną
grupę (np. etylową) i opatentować. Przypominamy, iż zgodnie z Konstytucją
Stanów Zjednoczonych można tam patentować tylko sztucznie stworzone substancje.
Na przykład, etylowanilina jest silniejszą postacią naturalnej lub identycznej
z naturalną waniliny, i ma od trzech do czterech razy silniejszy zapach, niż zwykła
wanilina.
Dlaczego producenci, wiedząc, że dla człowieka najlepsze są aromaty naturalne –
stosują sztuczne? Decyduje o tym ekonomia. Aromaty syntetyczne są zazwyczaj
kilkakrotnie tańsze, niż naturalne.
Co mówi
prawo?
Dyrektywa
dotycząca Substancji Smakowo-Zapachowych (88/388) stanowi podstawę prawną w
Europie, określającą jakie informacje muszą być zawarte na etykiecie produktu
spożywczego. Dyrektywa ta, razem z Dyrektywą 91/71 podaje definicję dodatków do
żywności, ogólne przepisy ich stosowania oraz maksymalne dopuszczalne dawki.
Prawo
europejskie, inaczej niż w USA, gdzie aromaty są zawsze klasyfikowane jako albo
naturalne albo sztuczne - wymaga jedynie stosowania napisu "dodatki
smakowo-zapachowe". Oznacza to, że jeśli w produkcie znajduje się aromat
naturalny, to na etykiecie można umieścić informację "aromat
naturalny" bądź można użyć bardziej precyzyjnego określenia
uwzględniającego rodzaj użytego aromatu, np. "aromat octu winnego".
Jeśli natomiast zastosowany zostanie aromat identyczny z naturalnym albo
sztuczny, wówczas na etykiecie znajdzie się informacja "dodatki
smakowo-zapachowe".
Bezpieczeństwo
zdrowotne żywności
Przepisy unijne zawierają też listę klasyfikującą wszystkie
dodatki do żywności, dopuszczone do stosowania w UE. Na tzw. liście pozytywnej
mogą znaleźć się jedynie substancje bezpieczne. Jest ona potwierdzeniem
akceptacji użycia substancji dodatkowych z podaniem ich maksymalnej
dopuszczalnej zawartości, stosowanej w środkach spożywczych. Lista ta zmierza
do uniknięcia spornych sytuacji zdarzających się dotychczas, wynikających z
faktu, że pewne substancje nie były przez wszystkie państwa członkowskie Unii
akceptowane i uważane za bezpieczne.
Ulepszacze
poprawiają smak żywności, jej trwałość bądź wygląd. Niestety, trudno dzisiaj znaleźć
produkty spożywcze pozbawione dodatków ulepszających. Dlatego warto przyjrzeć
się im trochę bliżej.
Szynka jak malowana
Trzecią rzeczą, umieszczaną na etykietkach są barwniki, stosowane do
upiększenia jedzenia. Mogą to być substancje produkowane przez fabryki, nienaturalne,
czyli powodujące u wielu osób alergie. Stwierdzenie, że pewna substancja jest
identyczna z naturalną znaczy, że nie jest naturalną. I może być izomerem substancji
naturalnej, a przez to też może powodować alergie.
Barwniki to są substancje nienaturalne, podczas gdy powinny być
wyciągami z roślin, gdyż wtedy nie byłyby groźne dla człowieka. Natura
wyposażyła nas dostatecznie w kolory. Gdybyśmy dodawali np. antocyjany, nasze
jedzenie byłyby czerwone. Betacjany nadałyby purpurowy kolor, karotenoidy –
żółty, chlorofile – zielony.
I takimi
barwnikami powinniśmy zabarwiać substancje, które spożywamy, gdyż – powtarzamy
- barwnik „identyczny z naturalnym” może mieć formy izomerowe i przez to
powodować uczulenia. Intensywnie czerwony kolor mięsa i wędlin świadczy o tym,
że dodano do nich dużo barwników, aby wyglądały apetycznie. Jeżeli mięso lub
wędlina są bardzo tanie, oznacza to, że oszczędzano na ich produkcji, dodając
tzw. wypełniacz, jak np. skrobię ziemniaczaną, soję czy solankę.
Jeśli chcemy sprawdzić, czy producent nie dolał przypadkiem zbyt dużo wody do
foliowanych wędlin – wystarczy nacisnąć dłonią opakowanie.
Najlepszym gwarantem zdrowego pieczywa jest sprawdzony producent. Jeśli
wybierasz pieczywo paczkowane, sprawdzaj jego skład. Zwykle dodaje się do niego
spulchniacze. Zwracaj uwagę na obecność pleśni w foliowanym chlebie,
konsystencję. Pamiętaj, że pieczywo bez polepszaczy jest chrupkie, nie ciągnie
się jak guma. Szerzej o problemie chleba piszemy w miejscu, gdzie prezentujemy Fundację
Polski Chleb.
Pamiętajmy, że chipsy zawierają od 28 do 38 proc. tłuszczu i dużo soli. Bywa,
że jedno opakowanie (100g) pokrywa dopuszczalną normę jej dziennego spożycia.
Tajemnicze E
Na etykietkach widzimy tajemnicze „E” z liczbami obok. Symbol E na produktach
spożywczych jest oznaczeniem dodatków uznanych za bezpieczne, dozwolone do
użytku w UE. Liczby przy E wskazują, jakich użyto substancji. Powszechnie
używane rodzaje substancji to konserwujące, przeciwutleniacze, kwasy i
regulatory kwasowości, zagęszczacze i substancje żelujące, barwniki oraz
aromaty i substancje aromatyczne.
A oto kilka przykładów tajemniczych „E”:
E 100-163 - barwniki,
które poprawiają wygląd żywności przeterminowanej (ten proceder nie jest
dozwolony, zatem uważajmy na takie produkty i najlepiej omijajmy je z daleka) lub
takiej, która straciła kolor w procesie przetwarzania.
E 200-252 – za
tym symbolem „kryją się” konserwanty i regulatory kwasowości, przedłużający okres
przydatności do spożycia oraz hamujący rozwój bakterii i pleśni.
E 320 – to butylohydroksyanizol
BHA, dodawany do smalcu, gumy do żucia, suszu ziemniaczanego, tłustego
nadzienia do wyrobów cukierniczych, olejów do chipsów.
E 250 - azotyn sodu (mieszanina z solą kuchenną, której zawartość NaNO2 wynosi
od 0,5 do 0,6 proc.). Stosowany jest do wędlin i wyrobów garmażeryjnych z mięsa
peklowanego, w tym drobiu, wędzonki, konserw tzw. sterylizowanych z mięsa
peklowanego.
E 530 - wodorotlenek magnezu, znajdziemy go w wyrobach kakaowych i
czekoladowych.
E 300-321 - przeciwutleniacze,
substancje przedłużające trwałość środków spożywczych poprzez zabezpieczenie
ich przed rozkładem, spowodowanym przez utlenianie, takim jak jełczenie
tłuszczu i zmiana barwy.
E 335-341 spulchniające, żelujące "zagęszczacze", stosowane m.in. do
sosów, lodów, zup itp. E 335 - winiany sodu, dodawane do dżemów i galaretek,
marmolad.
E 620-635 - wzmacniacze smaku, podnoszą osłabione przetwarzaniem walory
smakowe.
E 950-967 środki słodzące, nabłyszczające, stosowane w produkcji wyrobów
niskokalorycznych.
Czytając etykietki
zwracajmy też uwagę na:
Fosforany. Mają symbol E 338/42. Znajdziesz je np. w
coli, napojach gazowanych. Z uwagi na fakt, że sprzyjają pogłębianiu
dysproporcji między fosforem i wapniem, co u dzieci może doprowadzić do nieprawidłowego
ukształtowania kości – czytajmy uważnie etykietki produktów, zanim podamy je
swoim pociechom.
Siarczyny, czyli
E 220/28. dodawane są przez część producentów do niektórych owoców suszonych. U
małych alergików mogą wywołać nasilenie objawów uczulenia.
Benzoesany.
Ukrywają się pod symbolem E 210/219. Dodawane są do niektórych przetworów
rybnych i gotowych sałatek. U wrażliwych maluchów często są odpowiedzialne za
wysypki i pokrzywkę atopową.
Aspartan, to
inaczej E 951. Jest zakazany dla dzieci (i dorosłych) chorych na
fenyloketonurię.
Opakowanie z kaczorkiem
czy pieskiem
nie oznacza automatycznie, że
A. Zobel, Walentyna Rakiel-Czarnecka |