STRONA GŁÓWNA | KIM JESTEM | NIEZAPOMINAJKA | AKTUALNOŚCI | FORUM | FUNDACJA DOBRE ŻYCIE | KSIĘGA GOŚCI |NAPISZ
 

 

O Jeziorze Sławskim, które przestało być sławne

Prezes Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Zielonej Górze, Pan Kazimierz Kęs nie lubi Gazety Lubuskiej. Nie lubi, ponieważ Gazeta od dwóch lat wali po oczach tytułami artykułów opisujących katastrofalny stan Jeziora Sławskiego: „Zabijają Jezioro Sławskie, „To jezioro umiera!”, „Nocna straż czuwa”, A właśnie że umiera”, „Zostanie bagno” i inne.


Jezioro Sławskie jest największym akwenem w zachodniej Polsce (powyżej 800ha). Niegdyś lśniąca perła w koronie bogatej przyrody Ziemi Sławskiej, obecnie przekształca się w szambo. Do jeziora bowiem uchodzi niewielka rzeka Czernica, która ostatnio została przekształcona w kanał ściekowy. A wszystko za sprawą niedawno wybudowanego w okolicy tzw. zagłębia mięsnego (kilka zakładów przetwórstwa mięsnego + ubojnie). Codziennie produkują one ok. 40 ton odpadów. Każdego dnia zakłady pozbywają się 10 wywrotek nieczystości. Miejscowa oczyszczalnia nie posiada odpowiednich „mocy przerobowych”. A więc brudy spuszcza się do Czernicy, z którą następnie spływają do Jeziora Sławskiego. Każdego dnia 1.400 metrów sześciennych wód pościekowych trafia do jeziora. Pragnę dodać, że Jezioro Sławskie jest ważnym rezerwuarem wody pitnej dla Zielonej Góry (ok. 120.000 mieszkańców). Ujęcie wody pitnej znajduje się bowiem na rzece Obrzycy, która bierze swój początek z jeziora odpływając w kierunku północnym. Nie dość na tym, Jezioro Sławskie położone jest na obszarze chronionego krajobrazu. Problem nagłaśniany jest od kilku lat przez lubuskie media. Niestety z marnym skutkiem. Zadziwiająca w tym kontekście jest wyrozumiałość i przychylność okazywana trucicielom jeziora przez władze regionalne, lokalne władze administracyjne i wreszcie instytucje inspekcyjno-kontrolne. Sławskie zakłady przetwórstwa mięsnego i ubojnie nie mogą prowadzić swojej działalności bezkarnie. Zrzuty nieczystości do Czernicy to proceder, którym powinna zająć się prokuratura. A zakład – truciciel, jeśli w wyznaczonym przez instytucje kontrolne terminie nie zdoła podporządkować się obowiązującym wymogom prawnym powinien zostać zamknięty. Polskę obowiązują nie tylko nasze własne przepisy prawne dotyczące ochrony środowiska naturalnego, ale także unijne dyrektywy, które muszą być przestrzegane. Nie można łamać prawa!!! Ale wróćmy do Prezesa Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Zielonej Górze, Pana Kazimierza Kęsa. Otóż po kolejnym artykule Gazety Lubuskiej cierpliwość Prezesa Kęsa wyczerpała się (artykuł z 16 lipca 2005 „A właśnie że umiera” Gazeta Lubuska). Zirytował się wówczas Pan Prezes i napisał komentarz do artykułu opatrzony zagadkowym tytułem „Czy umiera?”, w którym m.in. pisze: „Wypowiedź zakończyłem apelem do mediów o rzetelne i odpowiedzialne informowanie o stanie jeziora, bowiem wiele dotychczasowych, publikowanych również w GL tekstów przyczynia się do zmniejszenia liczby turystów wypoczywających na tym jeziorem. Jezioro bowiem wbrew medialnym sensacjom nie umiera,”... (wypowiedź na spotkaniu w Urzędzie Miasta Sława - przyp. Anna Zalas Linkowska). Doprawdy, aż trudno uwierzyć, iż tak prymitywne słowa mogły wyjść spod pióra krewkiego Prezesa. Przypominam Panu, Panie Prezesie, że mieszkamy w demokratycznym państwie, które jest własnością wszystkich obywateli, nie tylko Pana Prezesa. Gazeta Lubuska i inne lokalne media informują o pogarszającym się stanie Jeziora Sławskiego od ponad dwóch lat. Ale widać lokalni decydenci gwiżdżą na interwencyjne artykuły. Bowiem wbrew ich corocznym obietnicom jezioro ma się coraz gorzej, a strategia m.in. kierowanego przez Pana Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚ i GW) oraz równie odpowiedzialnego za stan jeziora Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (WIOŚ), wydaje się być strategią nabijania kabzy kilku prywatnym zakładom mięsnym i ubojniom kosztem lokalnej tkanki społecznej i wrażliwej substancji przyrodniczej. To strategia równie efektywna jak planowa gospodarka ZSRR. Dalej w swoim komentarzu Kazimierz Kęs pisze: „I jednym z obowiązków przyjaciół jeziora jest dbanie o rzetelne informowanie o jego stanie - przed sensacyjnym dziennikarstwem jezioro również się nie obroni.”. Uffff... Tak oto demonstrując skrajną arogancję Prezes Kęs atakuje Gazetę za to, że waży się publikować artykuły na temat stanu Jeziora Sławskiego, a tym samym uprawia „sensacyjne dziennikarstwo”, które tylko szkodzi jezioru, Sławie i jej mieszkańcom. Komentarz nieco groteskowy, kuriozalny powiedziałabym, nie tylko w swojej warstwie językowo-emocjonalnej, ale również dlatego, że Pan Prezes próbuje cenzurować Gazetę Lubuską. Komentarz godny rzecznika jednej z firm tzw. sławskiego zagłębia mięsnego. Nie liczy się racja, rozsądek czy zwykła przyzwoitość, lecz bezsensowna nowomowa i zwykłe pomieszanie pojęć. Przypomina peerelowską gangrenę. Jak można zarzucać Gazecie Lubuskiej, że zajmuje się sprawami, które należą do jej obowiązków. Jak można twierdzić, że pisząc o degradacji ekosystemu Jeziora Sławskiego Gazeta pogarsza sytuację, skoro dziennikarze Gazety pisząc o wszystkich sprawach dotyczących naszego regionu, tych dobrych i tych złych, najnormalniej na świecie robią to, co do nich należy. Pana rozumowanie, Panie Prezesie, jest równie mętne jak woda w Jeziorze Sławskim. Gazeta Lubuska nie powinna pisać o jeziorze, ludzie nie powinni krzyczeć ani zrzeszać się w obronie jeziora, bo wszyscy tylko psują i niepotrzebnie majstrują przy wypełnianiu świętej misji Pana Prezesa, a przy okazji przeszkadzają zakładom mięsnym w prowadzeniu takiego fajnego geszeftu. Bo to Pan Prezes jest besserwisserem. To on wie, co lepsze dla przyrody i społeczeństwa. To on jeden posiadł całą prawdę i wyszedł poza wszelkie złudzenia i niejasności. „Niech się media zastanowią co robią,” nawoływał Pan Prezes podczas narady w Urzędzie w Sławie. „Czy to one nie przyczyniają się do pozbawiania mieszkańców Sławy dochodów. Jednym artykułem można zrobić ogromne spustoszenie. Jak można pisać, że jezioro Umiera? Jezioro Sławskie nie umiera!”, perorował Kazimierz Kęs. Panie Prezesie! Myśmy już tą lekcję przerabiali. Nie tak dawno prezydent, skądinąd wysoce cywilizowanego, europejskiego państwa, także groził paluszkiem Polakom i kazał im trzymać język za zębami. Niezbyt dobrze na tym wyszedł... Więc proszę nie wymachiwać szabelką i nie wygrażać á la Chirac prasie i społeczeństwu, bo to śmieszne i prymitywne! To cyniczne psucie dobrych obyczajów publicznych. Pana repliki przypominają rozpaczliwą reakcję sponiewieranej kochanki. Od człowieka na Pana stanowisku należałoby oczekiwać bardziej sensownych i merytorycznych wypowiedzi, proporcjonalnych do skali problemu. Na stanowisko Prezesa NIOŚ i GW nie wybiera się zupy ogórkowej do lubienia, ale człowieka skutecznego. I właśnie skuteczności a nie połajanek oczekują od Pana ludzie. Chciałabym podkreślić, że tak Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska jak i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej to nie są instytucje charytatywne. Utrzymuje je polski (a za pośrednictwem funduszy unijnych także unijny) podatnik i tenże podatnik ma święte prawo żądać od nich efektywnej działalności. Polski podatnik płaci i wymaga, aby instytucje finansowane z jego kieszeni rzetelnie wypełniały swoje obowiązki. I tylko tyle! Ciepłe synekurki nie leżą w jego interesie!!! Powoływanie profesorów i ekspertów, zlecanie badań Instytutom Badawczym – za pieniądze podatników – w obecnej sytuacji są działaniami pozorowanymi, przypominającymi ukrywanie realnych problemów i realnych interesów. Nie dadzą nic dopóty, dopóki nie odetnie się dopływu substancji biogennych i nieczystości do Czernicy, a pośrednio do Jeziora Sławskiego. Owszem, specjaliści i eksperci będą potrzebni, ale do rewitalizacji rzeki i jeziora. Dopóki jednak do Czernicy zrzucane będą nieczystości nie pomogą najlepsi naukowcy. Może więc zamiast kosztownych profesorskich ekspertyz przygotowywanych za pieniądze podatników zrobić coś o wiele prostszego: odciąć dopływ nieczystości, głównie z zagłębia mięsnego. Ukarać, a jeśli trzeba, zamknąć firmy, które trują, bo najwyraźniej nie spełniają obowiązujących polskich i unijnych wymogów dotyczących ochrony środowiska naturalnego. Sławie i jezioru potrzebny jest konsekwentnie realizowany program, a nie spektakularne gesty i gadające głowy. Tylko tyle, i aż tyle..... Razi przychylność okazywana trucicielom jeziora przez lokalne władze administracyjne i instytucje inspekcyjno-kontrolne jak Powiatowa Inspekcja Sanitarna, Sanepid czy Inspekcja Nadzoru Budowlanego. Wobec, jak się wydaje, chorobliwej niemocy organów i instytucji lokalne społeczności zaczęły zrzeszać się w stowarzyszenia i organizacje na rzecz obrony jeziora. Ok. 3000 podpisów zebrano w lipcu br. pod Listem Otwartym do Marszałka Województwa Lubuskiego i Wojewody Lubuskiego w sprawie Jeziora Sławskiego; podpisów ludzi, którzy mają już dość indolencji i niekompetencji władz i instytucji odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację, którzy mają dość pozorowanej działalności zostawiającej tylko niesmak niczym pleśniejąca szarlotka z robaczywych jabłek. „Na oczach bezradnych i bezczynnych dotychczas władz wojewódzkich, na oczach żyjących z tego jeziora mieszkańców Sławy i okolic, na oczach kochających to jezioro i od lat wypoczywających na tym terenie ludzi Jezioro Sławskie zamienia się w bagno,” piszą sygnatariusze Listu Otwartego. Umiera jezioro i umiera miasto, do którego nie chcą już przyjeżdżać turyści. „Umrzemy razem z tym jeziorem,” mówią rozgoryczeni mieszkańcy Sławy. Wbrew opinii Prezesa Kazimierza Kęsa, który pisze: „Jezioro bowiem wbrew medialnym sensacjom nie umiera,..”. A ja pozwolę sobie dołączyć słowa znanego ludowego powiedzenia: "Nie rób z tata wariata!". W styczniu br. polscy ekolodzy zaprosili do naszego kraju duńską europarlamentarzystkę, Panią Margrete Auken, żywo zainteresowaną ochroną polskiej przyrody. Walczyliśmy wówczas o sprawę degradacji środowiska jakiej dopuścił się duński gigant w wielkoprzemysłowej produkcji trzody chlewnej – Poldanor (vide artykuł na Pani stronie internetowej „Gnój na Pomorzu, smród w Kopenhadze”). Na zwołanej w Warszawie konferencji prasowej Margrete Auken powiedziała znamienne słowa: „Działalność niektórych zakładów przypomina nową formę imperializmu. Mają one na uwadze jeden, jedyny cel – zarobić tyle pieniędzy, ile tylko się da - nie zważając ani na mieszkańców okolicznych terenów, ani na wrażliwą przyrodę. (...) Polska ma ciągle jeszcze niepowtarzalną szansę, aby uratować swoją przyrodę; aby nie popełnić tych samych błędów, które popełniła Dania. Odtwarzanie przyrody w Danii kosztuje majątek, i jeśli Polska poważnie podejdzie do tego zagadnienia, to jeszcze jest w stanie uratować jedyne w skali europejskiej tereny przyrodniczo-krajobrazowe.” Skoro dziennikarze Gazety Lubuskiej in corpore uprawiają według Prezesa Kęsa prasowe awanturnictwo, to cóż Panie Prezesie? Nie pozostaje nic innego jak rozwiązać Gazetę. Niewykluczone, że w świetle pokrętnego rozumowania Prezesa Kęsa trzeba będzie także rozwiązać lokalne społeczeństwo ogarnięte nierozumnym niepokojem. A wtedy narady, sesje i żurfiksy powinny wreszcie przebiegać w przyjaznej i pogodnej atmosferze. Atak Prezesa Zarządu NFOŚ i GW Kazimierza Kęsa na media nie wydaje się niczym innym jak strategią leczenia własnych kompleksów i tuszowania błędów. A może wreszcie Panie Prezesie byłoby warto zająć się sprawą degradacji Jeziora Sławskiego na serio. Może warto zaryzykować, bo w życiu często sprawdza się zasada przekory!!! Przykro zamiast sentymentalnie Miała to być podróż sentymentalna! Od kilkunastu lat mieszkam poza krajem. Przyjechałam do rodzinnej Zielonej Góry jako swego rodzaju forpoczta. Miałam załatwić kilkunastodniowy pobyt dla rodziny i moich duńskich przyjaciół nad Jeziorem Sławskim. Mam szczególny sentyment dla tego miejsca. To lśniąca perła w koronie bogatej przyrody Ziemi Sławskiej. Tak to zapamiętałam. Pojechałam więc do Sławy, aby załatwić formalności związane z naszym mini-urlopem. To, co zastałam okazało się całkiem odmienne od moich oczekiwań. Niemal od razu uderzył mnie widok – jak na tą porę roku – zadziwiająco pustego miasta. Sława, która niegdyś w sezonie letnim „grzmiała” gwarem turystów, przysłowiowo „pękała w szwach”, obecnie zionie pustką. W restauracjach i kafejkach nieliczni goście. Wyglądają na tubylców. Nie, myślę, muszę zapytać co się dzieje. Dlaczego tutaj tak cicho, gdzie podziali się turyści??? „Pani”, mówi jeden z miejscowych, „nie ma turystów. Skończyło się...”, mówi zasępiony. Ale dlaczego, drążę sprawę. „Bo zatruli nasze jezioro.” Kto zatruł, pytam zdziwiona. „A ONI”, wskazuje ręką w kierunku, gdzie ponoć rozlokowały się niedawno wybudowane zakłady mięsne i ubojnie. No ale jak to tak, tak bezkarnie trują Wasze Jezioro, pytam. „Tak to wygląda. A miasto i jezioro umiera. Pani pójdzie,” mówi i prowadzi mnie do parku przez który przepływa Czernica. To mała rzeczka, która wpływa bezpośrednio do Jeziora Sławskiego. A właściwie kiedyś nią była. Obecnie gruba warstwa mułu pokrywa dno koryta rzei. Kożuch tłustej mazi oplata przęsła mostu, na którym stoimy. Później spływa do jeziora. W rzece nie widać śladu życia. Zaniepokojona tym, co zobaczyłam pojechałam obejrzeć jezioro. Kręcą się jacyś pojedyńczy ludzie. Może turyści. Wody jeziora jakoś dziwnie zabarwione. I ta nieznana mi pustka, którą intuicyjnie wyczuwam, a która zwiastuje coś niedobrego. Brrr.... Jeśli brudy z Czernicy wpadają do jeziora, nie mam ochoty postawić stopy w tej wodzie, nie mówiąc już o kąpieli. Nie..., postanawiam. Nie przywiozę tutaj mojej rodziny, a tym bardziej moich duńskich przyjaciół. Wstydzę się. Nie chcę pokazywać im zatrutego Jeziora Sławskiego, o którym z taką dumą opowiadałam W Danii. „Zobaczycie”, niejako odgrażałam się kilka miesięcy temu Duńczykom opowiadając o Sławie będąc pewna, że wyjadą ze Sławy równie zauroczeni tym miejscem jak ja... kiedyś, kilka lat wcześniej. Z przykrością opuszczam Sławę. To już nie moja Sława. I nie moje Jezioro Sławskie. Wracając do Zielonej Góry widziałam na polach bociany. Zbierają się już do odlotu. Ale wrócą tutaj za rok. Ja niestety nie... Anna Zalas Linkowska 26 sierpnia 2005 (Tekst zamieszczony w Gazecie Lubuskiej, 5 września 2005)


Anna Zalas Linkowska



Kliknij i posłuchaj ;)


Menu :

- GALERIA ZDJĘĆ
- EKOLOGIA
- CZŁOWIEK
- RECENZJE
- REPORTAŻE
- CHLEB
- LINKI
- MULTIMEDIA











 

 

 

  Copyrigt Effective Computer Support.